Paradoksalnie wybór tej daty nie ma nic wspólnego z polską Ustawą Rządową z 1791 roku. Inicjatywa wiąże się z innym wydarzeniem, do którego doszło równo dwieście lat później - i to na innym kontynencie. 3 maja 1991 roku, w namibijskim Windhuk, podpisano deklarację w sprawie popierania niezależnej i pluralistycznej prasy w Afryce. Był to pierwszy taki, i o fundamentalnym znaczeniu, akt dla wyrywającego się z więzów postkolonializmu i apartheidu kontynentu. Nie poprawił standardów wolności słowa dla milionów Afrykanów z dnia na dzień, ale przynajmniej wytyczył ważny dla budowania tradycji demokratycznej cel.
Dziś, po trzydziestu latach, bez przesady można powiedzieć, że deklaracja przyniosła zbawienne skutki. Namibia, gospodarz konferencji, podczas której wypracowano i podpisano deklarację zajmuje 24. miejsce w indeksie wolności prasy Reporterów bez Granic (RSF), dokładnie 40 pozycji wyżej od Rzeczpospolitej Polskiej.
Wyższy standard wolności prasy niż nad Wisłą jest również w RPA, Botswanie, Ghanie, Burkina Faso, Senegalu, czy Nigrze. Oto jak mocno potrafiła pracować Deklaracja z Windhuk. Polska, ojczyzna drugiej w świecie konstytucji, ojczyzna Solidarności i Jana Pawła II plasuje się dziś na 64. pozycji indeksu. Wyprzedzają nas w tym rankingu nawet Gruzja, czy Armenia, nie wspominają już o Wyspach Tonga. To widomy dowód tego, jak bardzo oddaliliśmy się od standardów wolnego świata i przesłania wolności z lat 80. Wielka w tym zasługa dziś rządzących, którzy zafundowali nam spadek do trzeciej ligi w ciągu ledwie siedmiu lat. Jeszcze w 2015 roku Polska zajmowała 18. miejsce w indeksie i była to najwyższa pozycja, jakiej dochrapaliśmy się w historii rankingu.
Trzeci dzień maja, święto historycznej konstytucji i Międzynarodowy Dzień Wolności Prasy to dobra data, by się zastanowić dokąd jako społeczeństwo i państwo zmierzamy. Czy w istocie realizujemy testament twórców Ustawy Rządowej i wielkiej Solidarności, czy też narażamy naszą demokrację na szwank. Mówimy i piszemy o tym codziennie. Wolność słowa, niezależność i pluralizm prasy to nie tylko wartości deklarowane w naszej ustawie zasadniczej. To również żywe fakty, tym żywsze, im bardziej czujemy ich deficyt. Są takie miejsca w Polsce gdzie służbę wolności słowa zastępuje się służbą partyjnej propagandzie. Ich liczba – niestety – rośnie. Trzeciego maja przypomnijmy, że ograniczanie wolności słowa to zbrodnia przeciw demokracji i konstytucji. Odpowiedzialni za to zostaną zapamiętani w polskiej historii na stronach narodowego wstydu.