Dotychczasowy prezydent zdołał co prawda w szybkim tempie odbudować siły zbrojne, być może zapobiegając okupacji przez Rosje południowej części kraju. Udało mu się także ustabilizować finanse publiczne i nie dopuścić do bankructwa Ukrainy. W szczególności należy docenić urealnienie cen gazu, bez czego nigdy by się nie dało uzdrowić budżet państwa.
Jednak Ukraińcy wyszli na kijowski Majdan na przełomie 2013 i 2014 roku z dwóch podstawowych powodów. Po pierwsze chcieli skończyć z rządami oligarchów i powszechną korupcją a po drugie doprowadzić do integracji kraju z Unią. A tu postęp jest mizerny.
Poroszenko, który sam od przejęcia władzy wzbogacił się jak mało kto, konsekwentnie chronił interesy najbogatszych. Właśnie dlatego dzięki ogromnym możliwościom wpływania na wyborców poprzez media a nawet bezpośrednie kupowanie głosów, wszyscy kandydaci, którzy dostali najlepsze wyniki w tych wyborach wywodzą się z klasy oligarchów: poza samym Poroszenką także Zelenski, który jest blisko związany ze zbiegłym do Izraela Ihorem Kołomojskim oraz zajmująca trzecie miejsce w pierwszej turze wyborów Julia Tymoszenko, która ogromny majątek zbiła na niejasnych transakcjach gazowych z Rosją. Z tego kręgu Ukraina nie może się więc wyrwać od 30 lat.
Ale system oligarchiczny ma także tragiczny wpływ na samą gospodarkę. Zamiast odbić się od dna, drepcze ona w miejscu a dystans wobec Polski powiększa się. Dość powiedzieć, że 100 dolarów to przy cenach porównywalnych z tymi w naszym kraju, przyzwoita pensja na Ukrainie. Przed niedzielnymi wyborami miliony Ukraińców zagłosowało już nogami wyjeżdżając do pracy zagranicą. Ukraina, który w chwili uzyskania niepodległości liczyła 55 mln mieszkańców, dziś ma ich zapewne mniej niż Polska jeśli odejmie się Krym i tereny Donbasu okupowane przez Rosję. To porażający wynik.
Także na drodze do integracji z Unią bilans rządów Poroszenki nie jest budujący. Udało mu się doprowadzić do zniesienia wiz do krajów UE, co jednak jest też udziałem choćby większości państw Ameryki Łacińskiej. Prezydent doprowadził też do wejścia w życia umowy o pogłębionej unii celnej. Ale przy obecnym stanie gospodarki Ukraina korzysta na tym niewiele. Dość powiedzieć, że jej handel z Niemcami stanowi 5 procent wymiany Polski z zachodnim sąsiadem.