Pomysł ministerstwa zdrowia na recepty - komentarz

Spór w sprawie recept – resort zdrowia chce na lekarzy przerzucić obowiązek weryfikowania, czy pacjent jest ubezpieczony – to kolejny dowód na kryzys zarządzania naszego państwa.

Publikacja: 08.12.2011 20:39

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Rzeczpospolita

Dowodzi iście diabelskiej, odwróconej hierarchii, według której funkcjonuje. Powinno być tak, że wspiera ono obywatela, który wywiązuje się ze swoich obowiązków, nie nakładając na niego ich nadmiaru.

Tego wymaga szacunek wobec jednostki, ale także interes samego państwa. Obywatel, którego nie zadręcza się urzędniczą mitręgą, nie myśli o ucieczce za granicę, może spokojniej pracować, prowadzić firmę, inwestować w siebie czy dbać o rodzinę. U nas jest inaczej.

W czym rzecz? Państwo pobiera od nas składkę zdrowotną. Wie zatem, kto jest ubezpieczony, a dane te gromadzi ZUS. Powinno więc być tak, że recepcjonistka w przychodni czy szpitalu na podstawie dowodu i PESEL sprawdza, czy zapłaciliśmy NFZ. I tyle. Żyjemy wszak w XXI wieku, mamy budować e-administrację, na informatyzację państwa wydaliśmy już miliardy. Czy nie może być prosto? Nie – odpowiada państwowy diabeł – musi być pod górkę. Męczymy się więc od lat z milionami wydawanych co miesiąc przez firmy druków RMUA, podbijaniem książeczek ubezpieczeniowych czy innymi wymysłami, które rodzą się w urzędniczych głowach.

 

 

Na tym nie koniec szatańskiej logiki panujących. Uznali, że skoro tańsze leki refundowane otrzymują osoby wpłacające składki do NFZ, a podjęcie starań, aby sprawnie weryfikować, kto to robi, jest ponad ich siły, zajmą się tym... medycy. Ci, nie bez racji, dowodzą, że są od leczenia, a nie pilnowania przelewów do funduszu. Najgorsze jest to,  że w ostatecznym rozrachunku i tak zapłaci pacjent. Lekarze zabezpieczą się, nie wypisując recept na refundowane leki, a chory albo zapłaci więcej w aptece, albo zamiast antybiotyku będzie się leczył cytryną i miodem.

Tyle tylko, że w głowach obywateli pojawi się kolejny klocek w układance pt. "Mam dość". – Czemu mam ponosić odpowiedzialność za nieudolność rządzących? – zapytają samych siebie. – Jeżdżę już po zakorkowanych i dziurawych drogach, nie mogę się zapisać do lekarza specjalisty, dziecka do przedszkola, a sprawa w sądzie ciągnie się latami. Teraz zapłacę więcej za leki – dodadzą w myśli. Część z nich zacznie myśleć o emigracji, wszyscy mniej ufać będą państwu. A w Polsce zaufanie to towar niezwykle deficytowy.

Dowodzi iście diabelskiej, odwróconej hierarchii, według której funkcjonuje. Powinno być tak, że wspiera ono obywatela, który wywiązuje się ze swoich obowiązków, nie nakładając na niego ich nadmiaru.

Tego wymaga szacunek wobec jednostki, ale także interes samego państwa. Obywatel, którego nie zadręcza się urzędniczą mitręgą, nie myśli o ucieczce za granicę, może spokojniej pracować, prowadzić firmę, inwestować w siebie czy dbać o rodzinę. U nas jest inaczej.

Komentarze
Jacek Czaputowicz: Czy Wolna Europa podzieli los Biełsatu?
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Władimir Putin wciąga Donalda Trumpa w swoją grę. Wielkie rozczarowanie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Iran za Ukrainę, czyli Donald Trump robi deal z Putinem
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Czy najbliższe wybory mogą przegrać jednocześnie PiS i KO?
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Świat bez Tajemnic okaże się pusty, płaski i usypiający
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń