Z jednej strony poczucie odpowiedzialności rządzących za to, w jakich standardach czystości powietrza się żyje, z drugiej nieustające alarmy smogowe, kompletna ignorancja i arogancja władzy. Mamy nieszczęście żyć w tej drugiej strefie i niewiele wskazuje na to, że kiedyś to się zmieni.
Chciałbym, żeby było to zrozumiałe; za kuriozalność tego stanu rzeczy nie obarczam obecnie rządzących. Do kompletnego zaniedbania kwestii czystości środowiska przyczyniły się w czasie ostatniego ćwierćwiecza wszystkie ekipy wolnej Polski. Jakoś zbyt szybko i łatwo przyjęto, że likwidacja po 1989 roku kopcących hut i cuchnących koksowni załatwi sprawę. Zaniedbano inwestycje w zielone technologie, poniechano innowacyjności w energetyce, porzucono plany rozwoju polskiego atomu. Wszystko to wydawało się niepotrzebne, bo za drogie. Rządzący byli zakładnikami krótkowzroczności i lobby górniczego. Jak śmierci bali się górników z kilofami pod KPRM. Nie zrobili też nic, by skutecznie podjąć walkę z paleniem w piecach styropianem i starymi kaloszami.