Cała operacja mimo ogromnej skali (do sieci Netto trafiło niemal 250 sklepów Tesco), została przeprowadzona w rok od zgody UOKiK na transakcję. Umowę zakupu za ok. 900 mln zł polskich sklepów Tesco i dwóch centrów dystrybucyjnych duńska Salling Group podpisała w czerwcu 2020 r.
Obecnie należąca do niej sieć Netto liczy już blisko 650 sklepów, ma pięć centrów dystrybucyjnych i 9 tys. pracowników, co daje jej pozycję w czołówce polskiego sektora handlowego. Netto podało, że przychody za 2021 r. wyniosły 4,4 mld zł, zaś biznes Tesco mógł wygenerować 6–7 mld zł. W efekcie według przychodów powstała firma z czołowej piątki największych sieci handlowych w kraju.
– Zakładaliśmy, iż operacja połączenia sieci zajmie 18 miesięcy, udało się ją przeprowadzić kosztem 750 mln zł w rok – mówi Hugo Mesquita, prezes Netto Polska. Marka jest już teraz obecna w całym kraju, wcześniej nie miała sklepów np. w Białymstoku czy Zakopanem.
To największa od lat tego typu operacja w handlu, w którym z racji postępującej koncentracji trudno o duże transakcje. Nawet w przypadku mniejszych warunki nakłada UOKiK, co komplikuje kalkulowanie opłacalności takich przejęć. Część hipermarketów Tesco pojedynczo kupiło wiele innych firm handlowych.
Ostateczne zniknięcie tej marki z rynku spowoduje też zmiany w udziałach głównych segmentów. Pozycja hipermarketów jeszcze się osłabi, bo Tesco było jednym z głównych graczy w sektorze. W Polsce już i tak największe sklepy kontrolowały jedynie 8,4 proc. handlu ogólnospożywczego – wynika z danych Euromonitor International. Wzmocnieniu ulegną za to dyskonty. Netto także operuje w tym segmencie, który odpowiada za 38 proc. polskich zakupów i jest jednym z liderów wzrostu. Obok dyskontów najmocniej rozwijają się niewielkie, osiedlowe sklepu typu convenience, których najbardziej znanym reprezentantem jest sieć Żabka.