Kryzys w tym kraju zniszczył zaufanie do jego systemu bankowego i wywołał u inwestorów obawy, że może dojść do niedotrzymania terminu spłaty długu (default) przez jeden z najbardziej zadłużonych krajów na świecie, gdy przyjdzie w marcu termin wykupienia euroobligacji za 1,2 mld dolarów. Libańskim politykom nie udało się dotąd opracować planu ratunkowego od czasu dymisji w październiku premiera Saada al-Hariri po protestach ludności przeciwko korupcji w państwie.
- Nasi decydenci polityczni nie chcą uznać powagi problemu, z jakim mamy do czynienia. Potrzeba im odwagi, by powiedzieć Libańczykom, że nadeszły trudne czasy — stwierdził Saidi. Jego zdaniem, pakiet 20-25 mld dolarów zagwarantowałby spłatę części długu publicznego pozwalając na taką jego restrukturyzację, która odroczyłaby terminy spłat i obniżyła oprocentowanie. Pakiet wymagałby udziału MFW, Banku Światowego, krajów zachodnich i znad Zatoki Arabskiej.
Właściciele depozytów i inwestorzy mówią, że nie informowano ich o dramatycznej sytuacji finansowej tego kraju.
Prezydent Michel Aoun wyraził w piątek nadzieję, że w przyszłym tygodniu powstanie nowy gabinet, ale zdaniem analityków ekipa Hassana Diaba może mieć trudności z uzyskaniem międzynarodowego poparcia, bo został mianowany na to stanowisko przez proirańskie ugrupowanie Hezbollah i jego sojuszników.
Nasser Saidi powiedział, że czas ucieka, a z 11 mld dolarów obiecanego wcześniej wsparcia od zagranicznych ofiarodawców została z grubsza połowa tego, co potrzeba dla zapewnienia odrodzenia. — W obecnej sytuacji niebezpieczeństwo polega na tym, że zbliżamy się do załamania gospodarki, które może zmniejszyć PKB dla 2020 r. o 10 proc — powiedział.