Bez rosyjskich pieniędzy zadłużony potężnie reżim Aleksandra Łukaszenki nie miałby z czego spłacić gazowego długu. Spłata nastąpiła kilka godzin po tym, jak na konto resortu finansów Białorusi wpłynęło 0,5 mld dolarów kredytu z Eurazjatyckiego Funduszu Stabilizacji i Rozwoju (EFZR), który w 90 procentach jest zasilany składkami z Rosji. Na początku sierpnia fundusz udzielił 2,5 mld dolarów kredytu białoruskiemu reżimowi. Okres kredytowania wynosi dziesięć lat.

Pieniądze przejdą przez długi łańcuch dostawców i pośredników. Z rachunków białoruskiego Ministerstwa Finansów zostaną rozdzielone między organizacje dostarczające gaz proporcjonalnie do wielkości dostaw. Potem dostawcy surowca skierują środki do spółki zależnej Gazpromu – Gazprom transgaz Belarus – krajowego operatora gazowego Białorusi, który dokona ostatecznego rozliczenia z dostawcą rosyjskim, czyli z... Gazpromem.

Portal finanz.ru przypomina, że jeszcze na początku sierpnia – przed wyborami prezydenckimi – pewny swego Aleksander Łukaszenko publicznie nie uznawał długu wobec Gazpromu i odmawiał zapłaty. Sytuacja uległa zmianie po sfałszowanych wyborach prezydenckich, które pogrążyły kraj w gospodarczym i społecznym kryzysie.