Model europejski ma swoje przewagi

Możemy zmienić sposoby osiągania celów środowiskowych. Dać więcej czasu, uprościć sprawozdawczość, przyspieszyć procedury – mówi „Rzeczpospolitej” Stéphane Séjourné, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. dobrobytu i strategii przemysłowej.

Publikacja: 12.02.2025 05:14

Model europejski ma swoje przewagi

Foto: Simon Wohlfahrt / AFP

Jakie są główne przeszkody we wzmacnianiu konkurencyjności w UE?

Zamierzamy zrobić trzy rzeczy. Przede wszystkim uproszczenie administracji. Pod koniec lutego przedstawimy omnibus uproszczenia, pierwszy z całej serii. Chcemy odpowiedzieć na dwa problemy: procedury są zbyt powolne i zbyt skomplikowane. Dlatego pierwszy omnibus będzie dotyczył uproszczenia. A następnie zrobimy omnibus przyspieszający wszystkie procedury. Po drugie, Europa nie powinna być jedynym kontynentem otwartym na międzynarodową nadwyżkę mocy produkcyjnych w czasie, gdy wszystkie inne gospodarki się zamykają. Dlatego musimy być w stanie korzystać z naszych instrumentów ochrony handlu w sposób, który nie jest naiwny. I chronić nasz przemysł. Bo bardzo łatwo jest zniszczyć wartość i fabryki, ale potem bardzo trudno jest je odbudować. Stal i aluminium, samochody, chemikalia to strategiczne sektory, w których musimy być w stanie chronić się przed międzynarodową konkurencją. Trzeci punkt to nasz europejski rynek wewnętrzny, który musimy budować dalej, czyli znosić nadal istniejące bariery. I uczynić jednolity rynek czymś więcej niż do tej pory. Daje on ogromny potencjał wzrostu w czasach, gdy handel międzynarodowy doświadcza napięć politycznych. Jednolity rynek to 450 mln konsumentów.

Wydajemy 600 mld euro na zakup spoza UE gazu, ropy i produktów z tworzyw sztucznych związanych z węglem. Wypisując czek na 600 mld euro, których nie zobaczymy w postaci podatków ani w postaci miejsc pracy Europejczyków, naprawdę marnujemy te pieniądze

Nie wspomniał pan o wysokich cenach energii.

Ma pani całkowitą rację. Jeśli jest jeden czynnik konkurencyjności, który musimy bardzo szybko zmienić, to jest nim cena energii. Kryzys energetyczny jest kryzysem węglowym. Nasza strategia dekarbonizacji gospodarki jest również strategią gospodarczą. Wydajemy 600 mld euro na zakup za granicą, tj. poza Unią Europejską, gazu, ropy i produktów z tworzyw sztucznych związanych z węglem. Naszą strategią jest wytwarzanie energii w Europie i tworzenie silniejszych połączeń międzysystemowych między krajami europejskimi. Będziemy więc musieli inwestować w międzysystemowe połączenia elektryczne między krajami, abyśmy mogli znacznie łatwiej zrównoważyć sieci i jak najszybciej obniżyć ceny energii. Jesteśmy oczywiście w okresie przejściowym, nadal dodajemy gaz [do miksu energetycznego – red.], nadal dodajemy ropę. Ale długoterminowa strategia jest z ekonomicznego punktu widzenia właściwa. Wypisując czek na 600 mld euro, których nie zobaczymy w postaci podatków ani w postaci miejsc pracy Europejczyków, naprawdę marnujemy te pieniądze. A moglibyśmy je zainwestować w europejską konkurencyjność, w edukację i zdrowie. Jestem naprawdę przekonany, że nasza długoterminowa strategia to coś więcej niż tylko strategia ekologiczna, to także strategia gospodarcza. Stała się ona strategią gospodarczą wraz z kryzysem w Ukrainie. Przedstawimy plan obniżenia cen energii w ramach Clean Industrial Deal, który zostanie zaprezentowany 26 lutego. 

Czy może pan podać więcej szczegółów? W przeszłości próbowaliśmy walczyć z cenami energii za pomocą dotacji państwowych dla firm czy gospodarstw domowych. Ale to chyba nie jest droga naprzód?

Przede wszystkim musimy stworzyć połączenia międzysystemowe, które umożliwią nam sprzedaż energii i jej wytwarzanie w całej Europie, a także zrównoważenie wszystkich sieci krajowych z produkcją europejską. Aby to zrobić, potrzebujemy infrastruktury transgranicznej, a to prawdziwe wyzwanie. Rolą Komisji Europejskiej jest pomoc finansowa w postaci gwarancji, aby móc tworzyć zarówno prywatne, jak i publiczne inwestycje w infrastrukturę. Lepiej jest wydawać na infrastrukturę niż na konsumpcję. Mamy też cel, którym jest wyprodukowanie jak największej ilości energii w Europie, a to oznacza, że musimy być w stanie zapewnić miks energetyczny z energią wiatrową, fotowoltaiczną i wodną, a także energią jądrową. Jeśli więc uda nam się połączyć te dwa elementy w perspektywie długoterminowej, tj. silną, odporną infrastrukturę transgraniczną oraz europejską produkcję, będziemy w stanie obniżyć ceny. A w międzyczasie, jeśli chodzi o obniżanie cen, mamy rozwiązania, które przedstawimy w Clean Industrial Deal, aby umożliwić bardzo energochłonnym branżom obniżenie cen poprzez specjalne umowy między producentami i konsumentami. Zapewni to stabilność cen i zwiększy naszą konkurencyjność.

Przedstawimy plan obniżenia cen energii w ramach Clean Industrial Deal, który zostanie zaprezentowany 26 lutego, aby umożliwić bardzo energochłonnym branżom obniżenie cen poprzez specjalne umowy między producentami i konsumentami. Zapewni to stabilność cen i zwiększy naszą konkurencyjność

Powiedział pan, że w procesie deregulacji najpierw zajmiemy się złożonością przepisów. Wiemy już, że pierwszymi przepisami, które zostaną poddane przeglądowi, będą te dotyczące ochrony środowiska. Poprzednia Komisja wprowadziła wiele legislacji w tym obszarze. Czy uważa pan, że zbyt dużo? I zbyt szybko?

Nie chcę, abyśmy zmieniali cele środowiskowe czy klimatyczne, bo jak powiedziałem, są one częścią naszej strategii gospodarczej. Z drugiej strony, możemy zmienić sposoby ich osiągnięcia: dać więcej czasu, wyeliminować złożoność sprawozdawczości, uprościć wymagania stawiane przedsiębiorstwom, a także przyspieszyć wszystkie procedury. Musimy to zrobić pragmatycznie, ale bez tworzenia niestabilności w naszej strategii przemysłowej i gospodarczej. Ponieważ przedsiębiorstwa proszą również o stabilność regulacyjną, aby móc dokonywać inwestycji. Wiem, że premier Tusk jest bardzo zaangażowany w uproszczenie. Oczekuję również wsparcia ze strony państw członkowskich, aby móc to zrobić.

Nie możemy dopuścić do tego, że europejskie firmy nie mogą wejść na rynek chiński, ale my musimy umożliwić chińskim firmom dostęp do rynku europejskiego. Jeśli chodzi o USA, to jesteśmy rynkiem 450 mln konsumentów i nie sądzę, aby ktokolwiek był zainteresowany wojną handlową z nami

Powiedział pan na początku o konieczności obrony przed innymi potęgami gospodarczymi. Istnieją dwa rodzaje zagrożeń: jedno to amerykańskie cła, drugie to chińskie dotacje. Jak reagować na te dwa rodzaje ryzyka?

Europejczycy muszą być trzeźwo myślący, jeśli chodzi o obronę swoich interesów. W odniesieniu do Chin istnieją dwa ważne kryteria. Po pierwsze, wzajemność w dostępie do rynku europejskiego i chińskiego. Nie możemy dopuścić do tego, że europejskie firmy nie mogą wejść na rynek chiński, ale my musimy umożliwić chińskim firmom dostęp do rynku europejskiego. Po drugie, musi się to odbywać w warunkach równej konkurencji. Nie możemy dopuścić do tego, by na rynek europejski trafiały chińskie produkty, które są nadmiernie subsydiowane i nie są wytwarzane w takich samych warunkach, jak produkty europejskie. Jeśli chodzi o USA, to jesteśmy rynkiem 450 mln konsumentów i nie sądzę, aby ktokolwiek był zainteresowany wojną handlową z nami. Amerykanie będą musieli powiedzieć nam dokładnie, jakie są ich cele polityczne w nakładaniu ceł. Na razie jednak przesłanie jest takie, że możemy kontynuować handel z resztą świata. Niedawno podpisaliśmy umowę handlową z Meksykiem, a w tym tygodniu byłem w kontakcie z administracją kanadyjską, aby omówić koordynację działań z nimi.

Byłbym ostrożny z euforią wobec planów deregulacji w USA. Zadaniem polityków jest zapewnienie stabilnego otoczenia regulacyjnego dla biznesu, z sądami i obroną praw firm. Moim celem nie jest zwiększenie rozwoju kryptowaluty, ale założenie fabryk w Europie

Wyobraźmy sobie przez chwilę, że możemy prowadzić globalny handel bez ceł i subsydiów oraz z zasadą wzajemności. Czy Europa naprawdę może konkurować z tymi dwoma potęgami gospodarczymi? Z ogromnym rynkiem łatwo dostępnego kapitału w Stanach Zjednoczonych i ogromnym rynkiem taniej siły roboczej w Chinach?

Musimy kontynuować integrację rynku europejskiego. Perspektywy wzrostu dla polskich firm są bardzo silne w całej Europie, podobnie jak dla przemysłu francuskiego itd. Jeśli więc uda nam się przełamać pewną liczbę barier i kontynuować integrację jednolitego rynku, to będzie to część odpowiedzi. Model europejski różni się od modelu chińskiego i amerykańskiego. Mamy bardzo dobrą jakość edukacji, europejską klasę średnią, która rośnie od lat, mamy system rządów prawa. A one liczą się, bo zapewniają stabilność regulacyjną dla firm. Byłbym też ostrożny z euforią wobec planów deregulacji w USA. Zadaniem polityków jest zapewnienie stabilnego otoczenia regulacyjnego dla biznesu, z sądami i obroną praw firm. Moim celem nie jest zwiększenie rozwoju kryptowaluty, ale założenie fabryk w Europie. A to jest o wiele bardziej skomplikowane niż tylko wzrost krzywej finansowania na giełdzie. Do tego potrzebna jest stabilność regulacyjna i prostota administracyjna, co zamierzamy zrobić. A następnie potrzebna jest strategia gospodarcza, którą mamy również w raporcie Draghiego. I inwestycje, które zamierzamy poczynić, aby ustabilizować nasz system gospodarczy. Nie chcę więc, aby negatywna narracja, którą dziś słyszymy, była samospełniającą się prognozą. Europa ma wiele zalet i myślę, że ma przewagę komparatywną nad innymi modelami.

Potrzebujemy przeglądu polityki w strategicznych sektorach czy potrzebujemy w nich dużych firm. Mamy ponad 100 operatorów telekomunikacyjnych. Stany Zjednoczone i Chiny mają po 4–5 operatorów. Naszych nie stać na inwestycje i to amerykańscy i chińscy operatorzy będą inwestować w Europie. 

W poprzedniej Komisji Europejskiej istniało bardzo widoczne napięcie między zwolennikami publicznego wsparcia dla tzw. czempionów gospodarczych, wśród nich był pana poprzednik Thierry Breton, a tymi, którzy – jak np. Margrethe Vestager – twierdzili, że prawdziwa konkurencja może obronić się sama. Być może trzeba tworzyć regulacje, ale nie można wybierać firm, którym dajemy pieniądze. Gdzie możemy znaleźć dobrą równowagę między tymi dwoma podejściami?

Trzeba będzie ją znaleźć, ponieważ świat się zmienia. Przegląd polityki w zakresie handlu i konkurencji będzie musiał zostać przeprowadzony na szczeblu europejskim, nad czym obecnie pracujemy. Potrzebujemy pewnej liczby firm, które są w stanie wyrosnąć ponad rynek krajowy i wejść na rynek europejski. Potrzebujemy firm, które mogą również eksportować swoje know-how, w tym swoją europejską produkcję, które mogą w jakiś sposób konkurować z amerykańskimi lub chińskimi gigantami. W przeciwnym razie będziemy tylko dostawcami usług, co stało się z technologią cyfrową w Europie. Potrzebujemy przeglądu polityki w strategicznych sektorach czy potrzebujemy w nich dużych firm. Podam przykład: telekomunikacja. Mamy ponad 100 operatorów telekomunikacyjnych. Stany Zjednoczone i Chiny mają po 4–5 operatorów telefonicznych. Naszych nie stać na inwestycje i to amerykańscy i chińscy operatorzy będą inwestować w Europie. Stracimy nasze know-how i naszych zasiedziałych operatorów. Musimy więc myśleć o tym wszystkim w perspektywie długoterminowej. I prezentować zróżnicowane podejście, w zależności od sektora. Istnieją sektory, które będą wymagały konkurencji, a rynek wewnętrzny nie może istnieć bez konkurencji. Oraz takie, w których musimy dokonać konsolidacji.

O rozmówcy

Stéphane Séjourné

Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. dobrobytu i strategii przemysłowej. Polityk francuski, w przeszłości m.in.: doradca prezydent Francji, członek Parlamentu Europejskiej, a także francuskiego, minister ds. europejskich i zagranicznych Francji. 

Jakie są główne przeszkody we wzmacnianiu konkurencyjności w UE?

Zamierzamy zrobić trzy rzeczy. Przede wszystkim uproszczenie administracji. Pod koniec lutego przedstawimy omnibus uproszczenia, pierwszy z całej serii. Chcemy odpowiedzieć na dwa problemy: procedury są zbyt powolne i zbyt skomplikowane. Dlatego pierwszy omnibus będzie dotyczył uproszczenia. A następnie zrobimy omnibus przyspieszający wszystkie procedury. Po drugie, Europa nie powinna być jedynym kontynentem otwartym na międzynarodową nadwyżkę mocy produkcyjnych w czasie, gdy wszystkie inne gospodarki się zamykają. Dlatego musimy być w stanie korzystać z naszych instrumentów ochrony handlu w sposób, który nie jest naiwny. I chronić nasz przemysł. Bo bardzo łatwo jest zniszczyć wartość i fabryki, ale potem bardzo trudno jest je odbudować. Stal i aluminium, samochody, chemikalia to strategiczne sektory, w których musimy być w stanie chronić się przed międzynarodową konkurencją. Trzeci punkt to nasz europejski rynek wewnętrzny, który musimy budować dalej, czyli znosić nadal istniejące bariery. I uczynić jednolity rynek czymś więcej niż do tej pory. Daje on ogromny potencjał wzrostu w czasach, gdy handel międzynarodowy doświadcza napięć politycznych. Jednolity rynek to 450 mln konsumentów.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Świat potępia cła Donalda Trumpa. "Słucha lobbystów"
Gospodarka
Donald Tusk ogłasza program 650 mld+. Nowa strategia: inwestycje, inwestycje, inwestycje
Gospodarka
Cła na stal nie wystraszyły rynków
Gospodarka
Inflacja wróci do celu NBP dopiero w 2028 r.
Gospodarka
Donald Tusk ogłasza plan gospodarczy rządu