Na Pico i innych wyspach archipelagu Azorów domy mają dachy z czerwonej, koniecznie ceramicznej dachówki. Ściany są malowane na biało, i biało-czarno, ale też wiele z nich jest z czarnych wulkanicznych skał, co np. na Pico jest tradycyjnym budownictwem. Nad wyspą góruje największa góra Portugalii - strato wulkan Pico (2300 m), a całe wybrzeża pełne są czarnych bloków zastygłej lawy.
Jadąc ze stolicy wyspy Madaleny do mojego wulkanicznego domu w Sao Roque do Pico, przejeżdża się przez tereny winnic. Takiego widoku nigdzie indziej nie znajdziecie. Czarne murki z fragmentów zastygłej lawy oddzielają od siebie zielone grupy winorośli. Te winnice zostały wpisane na listę dziedzictwa światowego UNESCO. Oferują turystom zwiedzaniem, degustację, można kupić lokalne wina i wyroby rzemieślnicze, np. koronki, hafty, figurki z kości morskich zwierząt, berety wyrabiane na drutach.
W tej okolicy wiele jest domów letnich, zbudowanych na czarnych lawowiskach nad oceanem. Domy są z bloków lawy, a czarne ściany zdobią np. pomarańczowe czy czerwone okiennice. Oczu od nich nie idzie oderwać.
Zatrzymałam się przy nowo budowanym domu, gdzie widać było jak między dwie warstwy bloczków montowana jest warstwa ocieplenia ze styropianu zabezpieczona przed wilgocią, która tutaj jest największym wyzwaniem dla budowniczych. Zapytałam kierującego pracami mężczyznę (przedstawił się jako Pedro), czy można tu postawić nowoczesną betonową konstrukcję z wielkimi oknami i tarasem.
- Raczej nie. Żeby dostać pozwolenie na budowę, projekt domu, jego wykończenie i użyte materiały musi być zatwierdzony w miejscowym urzędzie. A tam dbają, by ta architektura pasowała do tradycyjnej zabudowy. Zresztą ludzie sami chcą, by to tak wyglądało. Podoba im się to - dodaje z uśmiechem.
Nie zadeptać Pico
Po drugie - czystość. Na Pico, która dla mnie nie tylko okazała się najpiękniejsza, ale i najbardziej zadbana z największą ofertą turystyczną, nacisk kładziony jest na zrównoważone wykorzystanie największych atutów - urody wyspy. Śmieci segregują wszyscy i wszędzie. W każdej wiosce stoją po cztery kontenery - na bio, plastik i metal, szkło oraz papier.
Przy drogach i szlakach wędrownych nie uświadczy się papierka, puszki po piwie czy plastikowej butelki, którymi Polacy obficie zaśmiecają własny kraj; w większości kwater na Azorach śmieci są też segregowane.
Obecne na każdej wyspie punkty widokowe - miradouro, są nie tylko świetnie usytuowane, ale i zaopatrzone. Na większych są miejsca piknikowe i czyste toalety z papierem, ręcznikami i mydłem, niezależnie od tego w jak bezludnym, wydawałoby się, miejscu się znajdują.
Podobnie z miejscowymi plażami (najczęściej to skupiska skał lub łachy czarnego, wulkanicznego pisaku) - jest tam czysto i bezpiecznie. Na Azorach z utrzymania czystości żyje wiele małych, często jednoosobowych firm. W Polsce to niedoceniany i wciąż bardzo słabo rozwinięty, zmonopolizowany przez kilka dużych firm rynek usług. Efekty widać gołym okiem.
Azory kuszą... rekinami
Błękitne niebo, bezkresny ocean i rekiny. Jeśli tak wyglądają dla kogoś idealne wakacje, zdecydowanie powinien się wybrać na Azory
Po trzecie - szacunek dla Natury. Faial i Pico prąd mają z wiatraków. Wystarczy kilka sztuk, by na wyspach o populacjach liczących po 15 tysięcy, nigdy nie zabrakło energii. Wiatry na Azorach są potężne i wieją niemal bez przerwy.
Wspinaczka na najwyższą górę Portugalii - wulkan Pico, to trudna wyprawa na co najmniej 5 godzin w jedną stronę. Nie tylko dlatego, na Pico nie ciągną tłumy…Za wejście trzeba zapłacić 10 euro, dodatkowo za nocleg w kraterze, jeżeli taki planujemy. W centrum górskim dostaje się instrukcje, gps, latarki. Podpisuje zobowiązanie do przestrzegania zasad. Wszystko po to by tej wyjątkowej góry nie zdeptały nieprzygotowane tłumy.
Aby dostać się do największej w Portugalii jaskini lawowej (lub tuby lawowej - tunelu w którym płynęła do oceanu lawa - Gruta das Torres na Pico, trzeba kupić bilet przez internet (wyłącznie). Codziennie przewodnik 3-4 razy w zależności od pory roku, sprowadza pod ziemię grupy zwiedzających. Liczba grup jest ograniczona. 5-9-15 osób. Każdy dostaje kask i ledową latarkę, bowiem licząca ponad 5 km długości lawowa tuba (zwiedza się ok. 1 km) nie jest oświetlona w ogóle. To świadoma decyzji. Zakładanie infrastruktury energetycznej zniszczyłoby wyjątkowe organizmy żyjące w jaskini, fakturę skał, stalaktyty.
To samo podejście dominuje w wielu innych, gromadnie odwiedzanych miejscach na Azorach. Na południowo zachodnim krańcu wyspy Faial w 1957 r obudził się podwodny wulkan. Erupcja była potężna, dodrukowała do wyspy 2,5 km kw lądu, spopieliła okoliczne osady w tym największą na Azorach stację wielorybniczą. Na pomoc mieszkańcom pośpieszyło wiele państw. Prezydent USA John F. Kennedy przyjął 1500 emigrantów z Faial.
Dziś młody wulkan Capelinhos odwiedza rocznie setki tysięcy turystów. Azorczycy postawili tu muzeum poświęcone azorskim wulkanom i wulkanologii. Nie jest to jednak betonowy twór szpecący wyjątkowy krajobraz. Muzeum zbudowano pod ziemią. Właśnie dlatego, by tego krajobrazu nie zakłócać.