– Na dziś średni czas przepływu półproduktów czy surowców nadal pozostaje znacznie wydłużony względem 2019 r. i wynosi około trzech miesięcy. Dla przykładu: pozyskanie złota zajmuje tyle samo czasu, co w 2019 r., natomiast wyprodukowanie zaprojektowanych przez nas półproduktów z tego złota zajmuje dwa razy więcej czasu – wskazuje szef Medinice. Wtóruje mu Marzena Wieczorkowska, wiceprezes zarządu ds. badań i rozwoju w Pharmenie.
– Problemy z łańcuchami dostaw nadal występują, choć na inną skalę niż w szczególności w roku 2020, kiedy część komponentów nie była przez wiele tygodni dostępna. Obecnie firmy produkcyjne borykają się w szczególności z wydłużonymi terminami dostaw – mówi. Dodaje, że terminy te w niektórych przypadkach uległy nawet dwukrotnemu wydłużeniu. Wymusza to wprowadzenie zmian w polityce planowania, aby zabezpieczyć ciągłość łańcucha dostaw. Trzeba np. zamawiać komponenty z większym wyprzedzeniem. A to skutkuje zmniejszeniem elastyczności dopasowania się do potrzeb rynkowych i zwiększeniem zapasów.
– Sądzę jednak, że większość firm dostosowała się już do obecnej sytuacji i tak zmodyfikowała swoje działania, że problemy te nie mają już takiego wpływu na dostępność produktów – podsumowuje Wieczorkowska.
Polska branża medyczno-technologiczna ma przed sobą dobre perspektywy, ale diabeł tkwi w szczegółach.
– Kiedyś proponowano: gdy masz dobry produkt, to zacznij go wytwarzać. Nie zgadzam się z tym. Mimo dużej ilości pomysłów tylko bardzo niewielka ich część ma jakąkolwiek szansę powodzenia. A te projekty, które rzeczywiście dobrze rokują, powinny być wchłonięte przez większe podmioty. Niestety, innej drogi nie widzę – mówi Maciej Pleskot, kierownik projektów w Healthnomic. Dodaje, że mało kto jest w stanie ponieść koszty badań, nie mówiąc już o badaniach klinicznych. Zwraca też uwagę na jeszcze jeden aspekt: planowane zmiany prawne.
– Ich efektem będzie sytuacja, w której część wyrobów, aktualnie sprowadzanych do Europy, w najbliższych latach przestanie być dostępna na naszym rynku ze względu na znaczny wzrost kosztów wynikający z nowych wymagań (certyfikacja, badania). Może to spowodować braki w asortymencie – mówi Pleskot. Ale w jego ocenie to zarazem szansa dla niektórych polskich przedsiębiorstw, które być może zapełnią te luki.