Roczna inflacja na Białorusi wciąż jest dwucyfrowa, pisze portal zerkalo.io. Eksperci Eurazjatyckiego Banku Rozwoju (EDB)przewidują, że do końca września (statystyki za ostatni miesiąc nie zostały jeszcze opublikowane) może przekroczyć 10 procent. Ich zdaniem jedną z przyczyn przyspieszenia wzrostu cen może być zmniejszenie zbiorów zbóż. Jeśli nastąpi kolejny skok cen, urzędnicy mogą podnieść stopę refinansowania, twierdzą analitycy.
Niski stan rezerw złoto-walutowych (starczą na mniej niż 1,5 miesiąca importu), brak możliwości zaciągania kredytów z zachodnich bankach i instytucjach oraz postsocjalistyczny sposób ręcznego sterowania gospodarką, sprowadził białoruską ekonomikę na dno.
Jedynym co reżimowi urzędnicy w tej sytuacji robią, to kolejne podwyżki wszystkiego. Do końca roku rząd ma podnieść ceny i taryfy na wiele towarów i usług. Wśród nich jest transport publiczny, usługi telefonii komórkowej, internetu, telefonia stacjonarna, usługi pocztowe.
Przyspieszona inflacja „zjada” dochody ludności – od wynagrodzeń po emerytury. Na przykład, realne emerytury, skorygowane o wzrost cen, w sierpniu, podobnie jak w lipcu, zmniejszyły się o 3,6 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem ubiegłego roku, według danych urzędu statystycznego Belstat. To rekordowy spadek, dramatyczny dla białoruskich seniorów, których emerytury są na poziomie 300-400 zł miesięcznie.
Czytaj więcej
Dzięki chińskim i niemieckim inwestycjom Białoruś miała się stać ważnym hubem tranzytowym dla eksportu z Chin do UE. Ale Niemcy mogą się wycofać.