Do wtorkowej sesji na warszawskiej giełdzie inwestorzy przystępowali w dobrych nastrojach. W poniedziałek WIG20 zyskał 1,2 proc. i zbliżył się do psychologicznego poziomu 2200 pkt. Wydawało się, że we wtorek indeks największych spółek naszego parkietu spróbuje zaatakować ten poziom. Nic bardziej mylnego. Jak się okazało droga na północ wcale nie jest usłana różami.
Sam początek notowań był jeszcze dość niemrawy. WIG20 zaczął notowania blisko poziomu zamknięcia z poniedziałku przez co inwestorzy musieli być gotowi na każdy scenariusz. Niestety w miarę upływu czasu do głosu zaczęła dochodzić podaż, która systematycznie spychała WIG20 na niższe poziomy. W połowie sesji indeks tracił około 0,7 proc. co było jednym ze słabszych wyników w Europie, mimo, że na Starym Kontynencie też przeważał kolor czerwony.. Warto przy okazji zwrócić uwagę, że już w połowie sesji obroty na całym rynku przekroczyły 500 mln zł, co jak na nasze warunki nie jest dość częstym zjawiskiem. Był to najlepszy dowód na to, że do gry wszedł kapitał zagraniczny.