W ostatnich dniach na warszawskim rynku panują mieszane nastroje. Niby podaż próbuje atakować, ale nie za bardzo jej to wychodzi. Najlepszym tego przykładem była wtorkowa sesja, podczas której wydawało się, że w końcu doświadczymy jakieś większej korekty. Z dużej chmury, mały deszcz. Skończyło się tylko niewielką przeceną, tak samo zresztą jak w poniedziałek.
Wtorkowa sesja rozpoczęła się od mocnego uderzenia byków. Wystarczyło kilka minut, aby WIG20 zyskiwał 0,8 proc. Wydawało się, że kwestią czasu jest, jak indeks zacznie atakować coraz wyższe poziomy. Jak się jednak okazało optymizm równie szybko jednak zgasł, jak się pojawił. Zaledwie po pół godzinie handlu indeks największych spółek nie dość, że oddał cały poranny wzrost, to jeszcze znalazł się wyraźnie pod kreską. Tracił bowiem ponad 1 proc. Banki, które początkowo były motorem napędowym rynku nagle stały się jego hamulcowym. Widmo przeceny zajrzało w oczy inwestorom.