Po czwartkowej sesji na warszawskim parkiecie trudno stwierdzić, czy w dłuższym terminie bliżej nam do pogłębienia spadków z ostatnich tygodni czy jednak bardziej prawdopodobne jest odbicie. Indeks największych spółek miał bowiem w ciągu dnia lepsze i gorsze chwile. Ostatecznie jednak sesja zakończyła się wzrostami.
Sam początek notowań mógł wskazywać, że byki będą chciały się odegrać za środową porażkę i WIG20 znowu spróbuje zaatakować poziom 1500 pkt. W początkowej fazie realizacja tego scenariusza szła całkiem sprawie. WIG20 zyskiwał ponad 1 proc. i udało mu się naruszyć wspomniany poziom 1500 pkt. Optymizm ten szybko jednak wyparował. Wystarczyła godzina handlu, a indeks największych spółek zjechał pod kreskę. Zaczął tracić 0,5 proc. i zamiast zdobywania kolejnych, coraz to wyższych poziomów, pojawiło się ryzyko pogłębienia środowej przeceny. Na szczęście i ten scenariusz się nie zmaterializował. Rynek przeszedł więc do przeciągania liny przy poziomie zamknięcia z środy.