Końcówka poniedziałkowej sesji na warszawskiej giełdzie, która przyniosła dość nieoczekiwane wzrosty, okazała się być pułapką zastawioną na byki. Inwestorzy, którzy myśleli, że jest to przygrywka do dalszych ruchów na północ, we wtorek dostali srogą lekcję giełdowego życia. Podaż bowiem niepodzielnie rządziła na rynku.
Już sam start notowań wskazywał, że poniedziałkowe wzrosty były nieco na wyrost. WIG20 na dzień dobry znalazł się ponad 1 proc. pod kreską. Inna sprawa, że otoczenie nie pozostawiało zbyt wielkiego wyboru. Mocne spadki w Stanach Zjednoczonych, a także na rynkach azjatyckich, połączone z silną przeceną ropy naftowej były czynnikami wobec których ciężko było przejść obojętnie.