W światłach reflektorów

Na ekranie zabijają, eksperymentują z ciałem i duszą albo na chłodno kalkulują. Dzięki wyrazistym rolom młodzi aktorzy mogą także zaistnieć na świecie

Aktualizacja: 20.02.2012 12:29 Publikacja: 18.02.2012 00:01

W światłach reflektorów

Foto: Uważam Rze

Tekst z tygodnika Uważam Rze

Ta wiadomość rozbudziła polskie apetyty. „W ciemności" Agnieszki Holland powalczy o Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. W związku z kampanią i licznymi pokazami, które mają doprowadzić do zwycięstwa tytułu kluczowej nocy z 26 na 27 lutego, grający w nim aktorzy mogą pokazać się w Fabryce Snów. Obok Roberta Więckiewicza – odtwórcy znakomitego, ale naznaczonego charakterystyczną twarzą i popeerelowskimi naleciałościami – wśród bardzo ciekawej ekipy są dwie postacie szczególne. Jedną z nich jest Agnieszka Grochowska – wciąż dziewczęco świeża, choć zawodowo już weteranka. Doceniana w Polsce, obyta z europejskimi produkcjami, nagradzana m.in. w Skandynawii. Teraz otrzymała przepustkę do światowego kina wraz z rolą Danuty Wałęsowej w powstającym filmie Andrzeja Wajdy.

I choć jest tylko „żoną przy mężu", to ona, a nie Robert Więckiewicz, ma więcej atutów w drodze do Hollywood. Jest młoda, wykształcona, utalentowana, bez kompleksów, także językowych, ale też żadna z ról nie dała jej szansy na drastyczną metamorfozę. A taką w każdym kolejnym projekcie ma jej koleżanka z planu „W ciemności" – Julia Kijowska.

Kim jest Julia? Nie zwrócilibyśmy na nią uwagi na ulicy. Chyba że stałaby się Chają. Emanującą erotyzmem rudowłosą dziewczyną, która bezpardonowo uwodzi cudzego męża. Walcząc o życie i miłość, wchodzi do kanałów, by tam stracić wszystko. To najbardziej wstrząsająca postać filmu Holland – zachłanna na życie dziewczyna, doprowadzona do kresu, odbiera największy dar swojemu nowo narodzonemu dziecku. Na oczach widzów wypala się. Rola Chai jest porażająca i tak wyrazista, że nawet członkowie Amerykańskiej Akademii, zmuszeni do oglądania wielu filmów, nie powinni pozostać na nią obojętni.

29-letnia aktorka, córka reżysera Janusza Kijowskiego i siostra operatora Jakuba Kijowskiego, zagrała m.in. w „Boisku bezdomnych" Kasi Adamik i w „Wenecji" Jana Jakuba Kolskiego. Teraz telewidzowie mogą ją oglądać w serialu „Głęboka woda". Nie miała jednak jeszcze szansy zaistnieć w zagranicznych produkcjach. Dopiero niedawno pierwszy raz zmierzyła się z pierwszoplanową rolą – w czekającej na premierę „Miłości" Sławomira Fabickiego.

Inny punkt widzenia

Filmowe metamorfozy stały się już znakiem rozpoznawczym 23-letniego Jakuba Gierszała. We „Wszystko, co kocham" Jacka Borcucha był atrakcyjnym blond włosym nastolatkiem, ale to dzięki wcieleniu z „Sali samobójców" trafił do międzynarodowego projektu promującego młodych europejskich aktorów Shooting Star, organizowanym przy festiwalu w Berlinie (9–19 lutego).

– Atutem jest to, że Jakub różni się zewnętrznie od kreowanej przez siebie w „Sali samobójców" postaci. Jury lubi takie przemiany, bo one pokazują, że młody aktor może być już dojrzały – mówi Izabela Kiszka-Hoflik z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, która zajmowała się wyborem polskiego kandydata do tego programu.

– Projekt Shooting Star to nie recepta na sukces, to otwarte drzwi do wielu nowych możliwości – przyznaje Kiszka-Hoflik. Aby się do niego zakwalifikować, trzeba mieć mniej niż 35 lat, znać bardzo dobrze angielski oraz zagrać główną rolę w filmie z sukcesem festiwalowym lub frekwencyjnym w kraju, bo aktor musi być rozpoznawalny w ojczyźnie lub za granicą.

Czy Berlinale to dobre miejsce na początek kariery? – Jak widać dla Kuby i „Sali samobójców" – tak – mówi Jan Komasa, wspominając także, że to na tym festiwalu „W ciemności" zyskało dystrybutora, Sony Pictures, i właśnie to wydarzenie przyciąga szczególnie agentów z największych agencji, mających centrale w Stanach Zjednoczonych.

Porównywany do Jamesa Deana aktor zakosztował już ciężarów popularności. W jednym z wywiadów po „Sali samobójców" mówił: – Są momenty, w których jestem zmęczony, mam chwile kryzysu i czuję, że to nie jest świat dla mnie, a są takie momenty, w których czuję, że tylko to chcę robić. Nie da się tego jednoznacznie określić. Kiedy jest mi naprawdę źle, to myślę sobie, że przecież nie robię w kopalni, tylko pracuję tam, gdzie chcę. To mi dodaje siły.

Do międzynarodowej kariery Gierszała predestynuje też życiorys. Urodził się bowiem w Hamburgu i tam spędził dzieciństwo. – Niemcy były moim pierwszym domem, pierwszym światem, jaki poznałem. Ale ciągle balansowałem między dwoma krajami, bo wiele osób z naszej rodziny pozostało w Polsce. W sumie dawało mi to inną perspektywę, inny punkt patrzenia. Nie zmienia to faktu, że zawsze czułem się Polakiem, który wie, gdzie są jego korzenie – przekonywał.

Na tegorocznym Berlinale będzie musiał stale mierzyć się z ciekawością ludzi, ale też pokazać się z jak najlepszej strony i wybić z grupy. Przed nim są warsztaty, spotkania i tournée po międzynarodowych festiwalach filmowych.

Artystka, nie gwiazda

Tę samą sekcję, którą w zeszłym roku otworzyła „Sala samobójców", w tym zainicjuje film Małgorzaty Szumowskiej „Sponsoring" (polska premiera 17 lutego). U boku Juliette Binoche zagrała Joanna Kulig. – Film zobaczy wielu ludzi z różnych stron świata. To duża szansa zarówno dla samego filmu, jak i dla młodych aktorów, dla mnie – mówi 29-letnia aktorka. Kulig jest już nieco obyta z zagranicznymi produkcjami. Wkrótce zobaczymy ją w „La femme du veme" Pawła Pawlikowskiego u boku Kristin Scott Thomas i Ethana Hawke'a oraz w amerykańsko-niemieckim „Hansel and Gretes: Witch Hunters".

Kulig nigdy nie chciała być aktorką, a już w ogóle nie myślała o tym, że stanie przed kamerą u boku Binoche czy Scott Thomas, które podziwiała w „Angielskim pacjencie" Minghelli. Aktorka dodawała kiedyś, że z jednej strony boi się sławy, która zaraz może wybuchnąć, ale z drugiej strony jest strasznie ciekawa, co może się wydarzyć. Gdy czuje „uderzenie" wody sodowej do głowy, jedzie do rodzinnej Muszynki, koło Krynicy-Zdroju. Na co dzień jednak stąpa twardo po ziemi. Kiedy otrzymała propozycję zagrania w „Sponsoringu", nie wahała się nawet przez moment. W filmie Szumowskiej zagrała studentkę, która z tytułowej profesji uczyniła „działalność gospodarczą" i poprowadziła ją zupełnie poza moralnymi ocenami.

– Ja lubię wyzwania, stawianie poprzeczek wyżej. A gra w obcym języku jest wyzwaniem. Jest trudniejsza, bo trzeba przełożyć emocje na język, którym nie posługujemy się na co dzień. Nasze najważniejsze narzędzie pracy, nasz organizm, inaczej otwiera się na emocje, które musimy zagrać w języku, w którym myślimy – mówi Kulig. Według aktorki na zagranicznych planach naprawdę trzeba dać z siebie więcej, bo dochodzą także trudności w porozumiewaniu się w innym języku z ekipą filmową, nie mniej ważne dla efektów całej pracy. – Ale wydaje mi się, że udział w zagranicznych produkcjach zaczyna być czymś naturalnym. Czasy komunistycznej izolacji minęły, rynek filmowy otworzył się na świat jak każdy inny – dodaje.

Strach przed ryzykiem

Choć patrząc na przykłady naszych aktorów, można odnieść wrażenie, że Fabryka Snów to wciąż daleki kierunek, jednak według Jana Komasy nie ma czegoś takiego, jak „tylko europejskie" kariery. – Widzę po prostu światową karierę aktorską – jak u Austriaka Christopha Waltza czy Francuzki Marion Cotillard. Oni mają ciągłość artystyczną, pracują przy ambitnych projektach, nie muszą brać udziału w czymkolwiek – tłumaczy reżyser. – Na pewno warunkiem jest po prostu dobrze opanowany język angielski mówiony, akcent ogranicza dobór ról.

Komasa mówi też o pułapkach i pokusach, które czyhają na młodych aktorów za granicą.

– Niechęć i strach przed ryzykiem oraz absolutnym poświęceniem. Skutkuje to m.in. niewchodzeniem w niezależne lub studenckie projekty. W Los Angeles czy w Nowym Jorku jest masa ludzi, który walczą o to, by wziąć w czymś takim udział nawet za darmo. Od takich projektów zaczyna się ich batalia o dobrego agenta, który jest przepustką w świecie filmu – dodaje.

W czasach, gdy świat kina staje się jedną wielką międzynarodową rodziną, listę aktorów pojawiających się na świecie można swobodnie wydłużać. Wiele zawdzięczają oni rozprzestrzeniającej się modzie (konieczności?) współpracy z innymi krajami. Czerpiące także polskie pieniądze światowe produkcje często obsadzają w niektórych rolach naszych aktorów. W ten sposób Katarzyna Zawadzka i Krzysztof Czeczot trafili do „Polskiego filmu" realizowanego przez czeskiego reżysera, Marka Najbrta, a Marcin Dorociński zagrał w duńskim dramacie „Kobieta, która pragnęła mężczyzny" Per Fly. A i polscy reżyserzy coraz częściej pojawiają się ze swoimi filmami na arenie międzynarodowej.

Na tegorocznym Berlinale kolejny rok z rzędu pojawi się Przemysław Wojcieszek ze swoim najnowszym projektem „Sekret", w którym główne role zagrali Tomasz Tyndyk i Agnieszka Podsiadlik. Tydzień wcześniej Podsiadlik będą mogli podziwiać widzowie prestiżowego festiwalu w Rotterdamie, gdzie „Z daleka widok jest piękny" Anki i Wilhelma Sasnalów z jej udziałem startuje w konkursie głównym (polska premiera 10 lutego). Również do Rotterdamu zawędrował inny film – holenderska „Lena" Christophe'a Van Rompaeya – z naszą rodaczką Agatą Buzek.

Jan Komasa nie ukrywa, że od tego, gdzie film zostanie pokazany, w dużej mierze zależy możliwość zaistnienia dla grających w nim polskich aktorów. – Poza tym muszą z determinacją starać się o role w zagranicznych filmach, ale to już często kwestia kogoś, kto im pomoże, np. agenta – przekonuje reżyser.

Młodym aktorom dziś jest bowiem łatwiej, mają nieograniczone możliwości. Ale w tej łatwości zawiera się też trudność: muszą się wyróżnić nie tylko wśród aktorów polskich, ale także światowych.

Tekst z tygodnika Uważam Rze

Ta wiadomość rozbudziła polskie apetyty. „W ciemności" Agnieszki Holland powalczy o Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. W związku z kampanią i licznymi pokazami, które mają doprowadzić do zwycięstwa tytułu kluczowej nocy z 26 na 27 lutego, grający w nim aktorzy mogą pokazać się w Fabryce Snów. Obok Roberta Więckiewicza – odtwórcy znakomitego, ale naznaczonego charakterystyczną twarzą i popeerelowskimi naleciałościami – wśród bardzo ciekawej ekipy są dwie postacie szczególne. Jedną z nich jest Agnieszka Grochowska – wciąż dziewczęco świeża, choć zawodowo już weteranka. Doceniana w Polsce, obyta z europejskimi produkcjami, nagradzana m.in. w Skandynawii. Teraz otrzymała przepustkę do światowego kina wraz z rolą Danuty Wałęsowej w powstającym filmie Andrzeja Wajdy.

Pozostało 92% artykułu
Film
EnergaCAMERIMAGE. Zdobywca pięciu Oscarów Alfonso Cuaron przyjedzie do Torunia
Film
Film „Gladiator II”. Wielki rozmach, świetne aktorstwo
Film
EnergaCAMERIMAGE: Światowej sławy autorzy zdjęć zjeżdżają do Torunia
Film
Niefortunna wypowiedź o kobietach. Znany reżyser odwołuje przyjazd na polski festiwal
Materiał Promocyjny
Ładowanie samochodów w domu pod każdym względem jest korzystne
Film
Aurum Film broni się przed zarzutami: „Ministranci” pionkiem w grze między PISF a Ministerstwem Kultury?