Hobbit: Pustkowie Smauga - recenzja

„Hobbit: Pustkowie Smauga" to druga część trylogii, którą filmowcy rozciągnęli do niemal ośmiogodzinnej produkcji.

Aktualizacja: 23.12.2013 16:40 Publikacja: 23.12.2013 16:38

„Hobbit. Pustkowie Smauga”

„Hobbit. Pustkowie Smauga”

Foto: Forum Film

Zachęcanie bądź zniechęcanie do jej obejrzenia nie ma większego sensu, zważywszy, że przed rokiem pierwszą część – „Hobbit: Niezwykła podróż" – tylko w Polsce zobaczyło ponad 2 miliony widzów.

Zobacz galerię zdjęć

To samograj skazany na sukces komercyjny, którego twórca, Nowozelandczyk Peter Jackson, opromieniony dekadę temu sukcesem ekranizacji tolkienowskiej trylogii „Władca Pierścieni" (17 Oscarów i olbrzymie wpływy), kolejny raz potwierdza, że w dziedzinie filmowej fantastyki nie ma sobie równych. Do perfekcji posiadł umiejętność wykorzystywania rewolucji technologicznej ostatnich lat umożliwiającej z pomocą komputerów przeniesienie na ekran najbardziej  fantastycznych literackich pomysłów.

Jackson i jego scenarzyści nie bardzo przejmowali się tymi, którzy nie widzieli części pierwszej bądź nie czytali powieści. Może to im nieco utrudnić zrozumienie fabuły, druga bowiem część zaczyna się bez żadnych przypomnień wcześniejszych zdarzeń, tam, gdzie kończyła się pierwsza. Drużyna krasnoludów dowodzona przez Thorina Dębową Tarczę (Richard Armitage), do której dołączył nie do końca z własnej woli hobbit Bilbo Baggins (Martin Freeman),  wyposażony w cudowny pierścień zabrany Gollumowi, kontynuuje wędrówkę do Samotnej Góry.

Tam schowany jest ich skarb strzeżony przez ogromnego smoka Smauga (przemawiającego dystyngowaną angielszczyzną Benedicta Cumberbatcha). Tytuł filmu odnosi się do spustoszonych przez Smauga ziem po jego ataku na Erebor, królestwo krasnoludów. Akcja w drugiej części jest bardziej dynamiczna.

Scenarzyści wzbogacili ją o niewystępujący w powieści  wątek  spotkania z elfami z Legolasem (Orlando Bloom) na czele. Dorzucili też na siłę wątek romansowy z udziałem elfki  Taurieli (Evangeline Lily) i krasnoluda Kiliego (Aidan Turner). A za rok finał tej opowieści, czyli „Hobbit: Tam i z powrotem".

Marek Sadowski

 

 

 

 

Zachęcanie bądź zniechęcanie do jej obejrzenia nie ma większego sensu, zważywszy, że przed rokiem pierwszą część – „Hobbit: Niezwykła podróż" – tylko w Polsce zobaczyło ponad 2 miliony widzów.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Film
Gwiazda o polskich korzeniach na wyspie Bergmana i program Anji Rubik
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP