Reżyser filmu "RÓJ": Trzeba mieć grubą skórę

- Spotkanie z Romą i Erykiem było dla mnie bardzo inspirujące i pouczające, nie wyobrażam sobie nikogo innego w rolach, cieszę się, że mogliśmy zbudować świat wspólnie - mówi Bartek Bala, reżyser filmu „RÓJ”

Publikacja: 21.05.2023 13:21

Reżyser filmu "RÓJ": Trzeba mieć grubą skórę

Foto: mat. prasowe

 W jaki sposób przekonał pan producentów do nowej formy produkcji i dystrybucji filmu, opartej na platformie crowdinwestycyjnej Crowdway?

- Ten film zawdzięcza zarówno próbę pozyskania pieniędzy inaczej oraz inną formę dystrybucji Łukaszowi Siódmokowi i całemu zespołowi, który zbudował wokół tego projektu. Mnie byłoby trudno wyjść ze strefy komfortu na tyle, żeby tak mocno zaryzykować. Ja robiłem wszystko, żeby stworzyć jak najlepszy film i wesprzeć go w działaniu. Historia pokazuje, że jego wizjonerski sposób myślenia się sprawdza, udało nam się pozyskać pieniądze, stworzyliśmy film, teraz podejmujemy nową próbę. Czy się sprawdzi? Zobaczymy. Kocham kino, zrobiłem film do kina, ale trudno dyskutować z liczbami, które przedstawia dystrybutor. Każdy z etapów tworzenia filmu jest inny, wymaga bardzo dużo intensywnej pracy w wielu, często wykluczających się, obszarach, ma to do siebie, że łączy w sobie wiele kompetencji - tych twardych, ale też miękkich. Trzeba mieć grubą skórę.

Czytaj więcej

Arnold Schwarzenegger nie zagra już Terminatora. "Skończyłem"

Czy atutem byli aktorzy, czyli Romą Gąsiorowską i Erykiem Lubosem?

- Jeśli pyta pan o pozyskiwanie środków to na pewno. Aktorzy są pewnego rodzaju osią promocji od początków historii kina. Przy okazji poszukiwania finansowania również byli magnesem przyciągającym Inwestorów. Moje nazwisko nie było znane, przy początkach prac nad „ROJEM” zaczynałem odnosić pierwsze, drobne sukcesy i po paru motywacyjnych kopach zbudowałem w sobie determinację do wyprodukowania pełnego metrażu. Spotkanie z Romą i Erykiem było dla mnie bardzo inspirujące i pouczające, nie wyobrażam sobie nikogo innego w tych rolach, cieszę się, że mogliśmy zbudować ten świat wspólnie. Natomiast Adam Wojciechowski i Tosia Litwiniak zostali wyłonieni w dużym castingu.

Z tego co wiem nie zagrali za pełne honoraria tylko zainwestowali również w powstanie „ROJU”.

- Nie znam szczegółów, jednak wielu ludzi na wielu etapach włączało się w ten film właśnie w taki sposób. Byli ciekawi tego systemu, który bardzo mocno odstaje od klasycznego, polskiego modelu. Naturalnie są w Polsce producenci, którzy pozyskują pieniądze od inwestorów, którzy wierzą w zysk z filmu, jednak dzieje się to bardziej kuluarowo. W tym konkretnym przypadku powstała spółka akcyjna, która przy pomocy platformy crowdinwestycyjnej Crowdway, wypuściła publiczne akcje, które mógł kupić każdy.

Czytaj więcej

Cannes 2023: Triumf Scorsese, De Niro i DiCaprio

Skąd wybór tematu? Co Pana zainspirowało?

- Temat wolności od zawsze był mi bliski, o tym jest moje życie. Przyjrzenie się temu na wielu płaszczyznach przyświecało mi od początku. Jest to film o wrażenie czynienia dobra w imię słusznych idei, o lęku i sytuacja bez wyjścia. Nie ma tutaj miejsca na decyzję, która zaspokoi wszystkich. Wychodzimy z tej historii okaleczeni, namaszczeni złem, które jest wynikiem zawsze tego samego - bezkompromisowości. Jest to film o ciemiężeniu jednostki w imię dobra. O kobiecie, która staje przed wyborem albo ja albo powolna śmierć jej samej i najbliższych. To wszystko było ze mną w trakcie tworzenia tego filmu, wiem dzisiaj już na pewno, że chcę odkrywać nowe światy i w nich osadzać bohaterów moich opowieści. Początkowo myślałem bardziej formą, a z każdym kolejnym rokiem, coraz bardziej zbliżam się do pełnej narracji i pewnej równowagi między opowiadaniem obrazem a treścią.

Proszę powiedzieć o wyborze wyjątkowego miejsca. Jak przebiegały zdjęcia?

- Poprosiłem kolegę Roberta Neumanna operatora drona, żeby sfilmował całe wybrzeże od Ustki do Jastrzębiej Góry. To właśnie w tych miejscach w Polsce linia brzegowa jest najbogatsza w klify. Od początku widziałem moich bohaterów w takiej przestrzeni. Następnie wybrałem kilka punktów, w których rzeka wpada do morza i zacząłem je dokumentować. Pamiętam ten dzień kiedy pierwszy raz zobaczyłem Orzechowo, wspaniałe uczucie, kiedy od razu się wie, że to właśnie będzie materializacja moich wyobrażeń.

 W jaki sposób przekonał pan producentów do nowej formy produkcji i dystrybucji filmu, opartej na platformie crowdinwestycyjnej Crowdway?

- Ten film zawdzięcza zarówno próbę pozyskania pieniędzy inaczej oraz inną formę dystrybucji Łukaszowi Siódmokowi i całemu zespołowi, który zbudował wokół tego projektu. Mnie byłoby trudno wyjść ze strefy komfortu na tyle, żeby tak mocno zaryzykować. Ja robiłem wszystko, żeby stworzyć jak najlepszy film i wesprzeć go w działaniu. Historia pokazuje, że jego wizjonerski sposób myślenia się sprawdza, udało nam się pozyskać pieniądze, stworzyliśmy film, teraz podejmujemy nową próbę. Czy się sprawdzi? Zobaczymy. Kocham kino, zrobiłem film do kina, ale trudno dyskutować z liczbami, które przedstawia dystrybutor. Każdy z etapów tworzenia filmu jest inny, wymaga bardzo dużo intensywnej pracy w wielu, często wykluczających się, obszarach, ma to do siebie, że łączy w sobie wiele kompetencji - tych twardych, ale też miękkich. Trzeba mieć grubą skórę.

Film
Rok bez oscarowego pewniaka. Emilia Pérez autorką ostrych postów
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Film
„Kibic”, czyli szalikowcy tacy jak my
Film
Nowości Netfliksa. Drugi sezon „1670” dla 700 mln widzów, "Heweliusz" i bitwa raperów
Film
„Brutalista”, czyli traumatyczny los emigranta
Film
„Biały Lotos 3” już 17 lutego. Czy zagra ekscentryczna Jennifer Coolidge?