W jaki sposób przekonał pan producentów do nowej formy produkcji i dystrybucji filmu, opartej na platformie crowdinwestycyjnej Crowdway?
- Ten film zawdzięcza zarówno próbę pozyskania pieniędzy inaczej oraz inną formę dystrybucji Łukaszowi Siódmokowi i całemu zespołowi, który zbudował wokół tego projektu. Mnie byłoby trudno wyjść ze strefy komfortu na tyle, żeby tak mocno zaryzykować. Ja robiłem wszystko, żeby stworzyć jak najlepszy film i wesprzeć go w działaniu. Historia pokazuje, że jego wizjonerski sposób myślenia się sprawdza, udało nam się pozyskać pieniądze, stworzyliśmy film, teraz podejmujemy nową próbę. Czy się sprawdzi? Zobaczymy. Kocham kino, zrobiłem film do kina, ale trudno dyskutować z liczbami, które przedstawia dystrybutor. Każdy z etapów tworzenia filmu jest inny, wymaga bardzo dużo intensywnej pracy w wielu, często wykluczających się, obszarach, ma to do siebie, że łączy w sobie wiele kompetencji - tych twardych, ale też miękkich. Trzeba mieć grubą skórę.
Czytaj więcej
Gwiazdor kina akcji Arnold Schwarzenegger oświadczył, że nie wystąpi w kolejnych filmach z serii "Terminator", która przyniosła mu międzynarodową sławę.
Czy atutem byli aktorzy, czyli Romą Gąsiorowską i Erykiem Lubosem?
- Jeśli pyta pan o pozyskiwanie środków to na pewno. Aktorzy są pewnego rodzaju osią promocji od początków historii kina. Przy okazji poszukiwania finansowania również byli magnesem przyciągającym Inwestorów. Moje nazwisko nie było znane, przy początkach prac nad „ROJEM” zaczynałem odnosić pierwsze, drobne sukcesy i po paru motywacyjnych kopach zbudowałem w sobie determinację do wyprodukowania pełnego metrażu. Spotkanie z Romą i Erykiem było dla mnie bardzo inspirujące i pouczające, nie wyobrażam sobie nikogo innego w tych rolach, cieszę się, że mogliśmy zbudować ten świat wspólnie. Natomiast Adam Wojciechowski i Tosia Litwiniak zostali wyłonieni w dużym castingu.