Może gdyby polski Kościół miał więcej takich charyzmatycznych kapłanów, wielu Polakom nie kojarzyłby się dziś z dyskusjami o pedofilii i jej tuszowaniu.
Film wyróżniony w Gdynii Nagrodą Publiczności, wyreżyserowany przez twórcę teledysków według scenariusza Macieja Kraszewskiego, gdzie każde słowo i obraz mają siłę killera – potwierdza wyjątkowość zmarłego w 2016 r. księdza Kaczkowskiego.
Czytaj więcej
„Johnny” jest przykładem, że autentyczna i świetlana postać może być bohaterem filmu, który wciąga i wzrusza.
Za idola uważał księdza Popiełuszkę i walczył ze strachem. Wypomina biskupowi alkoholizm, uwielbienie dóbr materialnych i żąda spokoju w tworzeniu domu opieki. Nazywa się sługą Jezusa i chce nim być nie tylko na papierze jako autor doktoratu o opiece nad śmiertelnie chorymi: zbudował hospicjum, choć sam zmagał się z nowotworami nerki i mózgu. Z tym drugim długo wygrywał w stylu fajtera, przynosząc ulgę umierającym, zaś tym, którzy utracili nadzieję – ją przywracając.
„Johnny’ego” otwiera scena, gdy ksiądz Kaczkowski wznosi kielich podczas mszy, a drugi bohater Patryk wciąga kokę i rabuje mieszkanie jednego z parafian. Trafia do więzienia, gdzie bywał od 12. roku życia, czym chwalił się non stop pijany ojciec. Patryk nie znał bowiem innego życia niż na melinie, z alkoholem i z narkotykami. Jego credo to „Popić, poruchać i radia posłuchać”. A jednak gdy trafia do hospicjum księdza Kaczkowskiego na prace społeczne – ten nie nazywa recydywisty menelem, lecz stara się dostrzec w nim człowieka. Na tym polega wyjątkowość Johnny’ego, jak kazał się nazywać Kaczkowski, że nie dba o pełną hipokryzji fasadę życia kościelnego, tylko daje świadectwo wiary. Jedzie na festiwal Owsiaka, żartując, że to największe piekło, nie ocenia ludzi po języku, ubraniu, pochodzeniu i poglądach. Patryk zaś, gdy otrzymuje życiową szansę, okazuje się większym chrześcijaninem niż toksyczny hierarcha kryjący się przed życiem w pałacu. Zaprzyjaźnia się z mieszkańcami hospicjum, w tym aktorką (Maria Pakulnis). To, jak zaczyna normalnie żyć, znajduje miłość z Żanetą (Marta Stalmierska) i chce stworzyć rodzinę, ma siłę moralitetu, który zrealizował się w życiu, bo postać grana przez Piotra Trojana to człowiek z krwi i kości: dziś ceniony mistrz kucharski, ojciec dwójki dzieci. Spłakał się na premierze, przypominając, że od Kaczkowskiego dostał drugie życie.