Krzysztof Kowalewski o filmie Miś Stanisława Barei

- Siła „Misia" tkwi w tym, że jest on, w odróżnieniu od większości nowych polskich komedii, po prostu śmieszny - mówi aktor Krzysztof Kowalewski

Aktualizacja: 04.05.2017 10:12 Publikacja: 04.05.2017 00:01

Krzysztof Kowalewski w roli Jana Hochwandera w „Misiu”

Krzysztof Kowalewski w roli Jana Hochwandera w „Misiu”

Foto: East News/Polfilm

Przypominamy rozmowę "Rzeczpospolitej" z aktorem Krzysztofem Kowalewskim

Rzeczpospolita: 30 lat temu odbyła się premiera „Misia" Stanisława Barei. Krytycy prasowi nie zostawili na filmie suchej nitki. Jakie były nastroje w ekipie filmowej po premierze?

Krzysztof Kowalewski: My od początku wiedzieliśmy, że scenariusz Stanisława Barei i Stanisława Tyma jest rewelacyjny. Jednak dobry scenariusz nie gwarantuje sukcesu, a po pierwszych recenzjach nikt z nas nie przypuszczał, że zrobiliśmy film ponadczasowy. Potem się okazało, że publiczność jest zachwycona i ten zachwyt trwa do dzisiaj. Bareja nie był popularny w środowisku i do dziś niektórzy koledzy z branży filmowej nie mogą przejść do porządku dziennego nad sukcesem „Misia".

Cenzura bardzo ingerowała w scenariusz?

Tym i Bareja mieli z nią dużo problemów. Ze scenariusza wypadały całe fragmenty. Trzeba było przechrzcić głównego bohatera, bo cenzura nie zaakceptowała nazwiska Nowohucki. Trzeba było je zmienić na neutralne Ochódzki.

„Miś" jest osadzony głęboko w realiach PRL. Jednak śmieją się z niego kolejne coraz młodsze pokolenia widzów.

Siła „Misia" tkwi w tym, że jest on, w odróżnieniu od większości nowych polskich komedii, po prostu śmieszny. Starsi widzą w nim satyrę na PRL, a dla młodszej

publiczności jest to już humor bardziej abstrakcyjny, coś w rodzaju polskiego Monty Pythona. Dobry film rozpoznaje się po tym, że jest uniwersalny. Z biegiem czasu zaczyna być odbierany inaczej, ale zawsze jest aktualny. „Miś" jest właśnie takim filmem.

W rankingach najlepszych polskich komedii zawsze wymienia się „Seksmisję", „Rejs" i właśnie „Misia". Czy bawią pana komedie nakręcone po ,89 roku?

Nie bawią mnie nawet te, w których sam zagrałem. Nasza obecna dość absurdalna rzeczywistość to powinny być złote czasy dla komedii. Są setki tematów do obśmiania, wiele z nich to prawdziwe samograje. Ale niestety od dawna nikt nie potrafi nakręcić nic śmiesznego. Młodsi twórcy umieją sprawnie robić filmy, ale napisanie zabawnego scenariusza i zrealizowanie go przerasta ich możliwości. Najpierw mieliśmy serię nieśmiesznych komedii gangsterskich, teraz jest moda na nieśmieszne komedie romantyczne. Te filmy są sztuczne, nie ma w nich autentyzmu. Nadal czekam na godnego następcę „Misia".

Film
Rok bez oscarowego pewniaka. Emilia Pérez autorką ostrych postów
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Film
„Kibic”, czyli szalikowcy tacy jak my
Film
Nowości Netfliksa. Drugi sezon „1670” dla 700 mln widzów, "Heweliusz" i bitwa raperów
Film
„Brutalista”, czyli traumatyczny los emigranta
Film
„Biały Lotos 3” już 17 lutego. Czy zagra ekscentryczna Jennifer Coolidge?