"Zwyczajna dziewczyna": Gadka szmatka wygrywa wojnę

"Zwyczajna dziewczyna" opowiada o tym, jak kino pomogło wygrać II wojnę światową. Od piątku na ekranach.

Aktualizacja: 24.05.2017 23:53 Publikacja: 24.05.2017 18:48

Foto: materiały prasowe

Dunka Lone Scherfig  zaistniała przed laty w świadomości widzów dwoma świetnymi  komediodramatami: „Włoskim dla początkujących" i „Wilbur chce się zabić". Dowiodła w nich, że umie rzeczy poważne i mroczne pokazać zwyczajnie, a nawet delikatnie z nich się zaśmiać. Przy tym mistrzowsko balansować pomiędzy radością i smutkiem, ani na chwilę nie przekraczając granic z jednej strony łzawego sentymentalizmu, z drugiej dobrego smaku.

 

Kolejne filmy niezbyt się jej udały. Teraz powraca w świetnej formie „Zwyczajną dziewczyną", ekranizacją powieści Lissy Evans. Historią osadzoną w realiach  Londynu w roku 1940, nękanego nieustannymi  nalotami bombowców Luftwaffe, w której po raz kolejny potwierdza umiejętność bezkonfliktowego łączenia  komedii, dramatu i sentymentalizmu. Bez dysonansu wywołując na przemian śmiech, rozpacz czy wzruszenie.

By podnieść upadające morale obywateli, ministerstwa wojny i propagandy stawiają na kino. Zdaniem rządowych decydentów wielki ekran to najlepsze miejsce do przekonania Brytyjczyków o słuszności walki i odzyskania wiary w zwycięstwo. A także oderwania się choćby na chwilę od beznadziejnej wojennej rzeczywistości. Nie żałują pieniędzy i zlecają kolejne produkcje.

Nad filmem o ewakuacji żołnierzy z Dunkierki pracują  doświadczeni scenarzyści, do których dołącza  początkująca copywriterka Catrin (Gemma Arterton). Jej zadaniem ma być pisanie gadek szmatek, czyli dialogów dla kobiet.

Początkowo koledzy nie traktują jej poważnie, wchodzi też w konflikt z kabotyńskim gwiazdorem (niemiłosiernie szarżujący, ale zabawny Bill Nighy), choć ostatecznie to ona będzie miała pomysł i wpływ na film. Jednak bez szansy, by jej nazwisko znalazło się w końcowych napisach. Mężczyźni są bowiem najważniejsi i nie rezygnują ze swoich pozycji.

Bohaterka „Zwyczajnej dziewczyny" (oryginalny tytuł „Their Finest" nie jest tak jednoznaczny) nie nadaje się jednak na sztandary walczącego kina feministycznego. Nie narzeka na niższą od kolegów pensję czy brak własnego biurka. Cieszy się z pracy, która daje jej satysfakcję i pozwala utrzymać mieszkanie i partnera, bezrobotnego artystę malarza (Jack Huston).

Konwencja filmu w filmie niemal zawsze dobrze się sprzedaje i Scherfig w pełni ten pomysł wykorzystała. Niezwykle zabawne są sceny, w których kolejne mniej lub bardziej głupawe pomysły scenarzystów znajdują ekranowy wymiar. Absurd potęgują ingerencje władz pilnujących wojskowych tajemnic i stawiających propagandowe żądania przekreślające artystyczną jakość produkcji.

Film
„Kompletnie nieznany”: czy Timothée Chalamet wypromuje Boba Dylana wśród najmłodszych?
Film
„Akademia pana Kleksa 2”. Filip Golarz wkracza do akcji
Film
„Śleboda", czyli brzydkie słowo na „k”. Filmy i książki o kolaboracji na Podhalu
Film
Rekomendacje filmowe: Dla dzieci małych i dużych
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Film
Niedźwiedź Wojtek z armii Andersa, który zdobywał Monte Cassino, walczy teraz o Oscara
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku