Amerykańska Fundacja Nauki zaprosiła Herzoga, by sfilmował lodowy kontynent i życie ludzi w bazie naukowej McMurdo. Ale w zamyśle reżysera to nie miał być jeszcze jeden dokument przyrodniczy, których pełno jest w telewizji.
Herzog informuje o tym widza już od pierwszych scen, gdy zapowiada, że nie zamierza opisywać "harmonijnego życia ludzi w otoczeniu pluszowych pingwinów". I jakby na przekór tej deklaracji – z właściwą sobie ironią – pokazuje stadko pingwinów. Część z nich idzie na północ, część rozbiega się na południe. Zostaje tylko jeden. Rozgląda się. I na przekór reszcie rusza w stronę gór.
Można tę scenę potraktować jedynie jako komediową wstawkę. Jednak według mnie wyraża ona przede wszystkim postawę samego Herzoga wobec świata.
[srodtytul]Droga pod prąd[/srodtytul]
Od czasu, gdy ten urodzony w 1942 roku filmowy samouk opuścił jako nastolatek swoją wieś przy granicy z Austrią, zawsze szedł własną drogą. Uciekał od społeczeństwa i wielkich skupisk miejskich. W amazońskiej puszczy kręcił fabuły – m.in. "Aguirre, gniew Boży" (1968) i "Fitzcarraldo" (1982) – w których jego przyjaciel Klaus Kinski stworzył postać śmiałka szaleńca rzucającego wyzwanie porządkowi natury. Te filmy przyniosły Herzogowi rozgłos i sławę wizjonera kina.