Andrzej (Dziędziel), bogaty przedsiębiorca z Olsztyna, właśnie zbankrutował, a na dodatek zostawiła go żona. Zdesperowany mężczyzna nie widzi przed sobą przyszłości. Dlatego postanawia wypłynąć łódką na środek rzeki, by popełnić samobójstwo. Tyle że zamiast rozstać się z życiem, zaczyna przewozić pasażerów na drugi brzeg. Zyskuje sympatię miejscowej społeczności. A pewna ambitna prawniczka (Holtz) pomaga mu odzyskać utraconą pozycję i majątek.

Debiutujący w pełnometrażowej fabule reżyser Marcin Korneluk (scenarzysta „Ławeczki") przekonuje jednak, że status i sukces materialny są nieistotne. Najważniejsza jest świadomość wartości samego życia. I tą właśnie mądrością dzieli się ze swoimi pasażerami pan Andrzej.

Wygłaszane przez niego banalne morały upodobniają film do sztampowej bajki ku pokrzepieniu serc. I niewiele w tym przypadku pomaga fakt, że wypowiada je tak znakomity aktor jak Marian Dziędziel (m.in. „Wesele", „Dom zły" i „Kret"). Wątły scenariusz nie daje mu szans na pokazanie, na co naprawdę go stać.

Film czekał na kinową dystrybucję aż cztery lata. Mam wrażenie, że niepotrzebnie trafia na duży ekran. Jego miejsce jest raczej w telewizji – w paśmie telenowel.

Komedia, Polska 2007, reż. Marcin Korneluk, wyk. Marian Dziędziel, Paulina Holtz, Jerzy Bończak, kina: Kultura, Stacja Falenica