Młoda pisarka szuka sensu życia, ale nie znajduje

„Szatan kazał tańczyć" to karykatura artystyczno-hipsterskiej bohemy. Niestety, nieznośnie irytująca, bo też forma przerosła treść.

Aktualizacja: 01.05.2017 19:02 Publikacja: 01.05.2017 18:38

Katarzyna Rosłaniec spogląda na świat przez różowe hipsterskie okulary. Nawet zgłębiając ważne społecznie zjawiska, bardziej interesuje ją forma wizualna, kolorystyka obrazu balansująca na granicy kiczu niż analiza socjologiczna. I to się spodobało. Jej dwa pierwsze filmy przyciągnęły w sumie prawie milion widzów.

Zadebiutowała w 2010 roku „Galeriankami" o gimnazjalistkach prostytuujących się w galeriach handlowych w zamian za mniej lub bardziej wartościowe podarunki. Potem było „Bejbi Blues" (2013) – historia siedemnastolatki zachodzącej w ciążę, bo „chciała mieć coś do kochania". Dziesięć lat starsza Karolina (przekonująco narcystyczna brawurowa Magdalena Berus – największy atut filmu), bohaterka jej najnowszego filmu, gorączkowo i intensywnie konsumuje życie.

Karolina jest początkującą pisarką, której debiut – historia współczesnej Lolity – przyniósł międzynarodową sławę i uwolnił od trosk materialnych. Ale nie egzystencjalnych. Jej codzienność wypełnia pustka. Spragniona coraz to nowych wrażeń, nie wie, czego naprawdę chce. Prawdziwego uczucia, akceptacji – ale co właściwie znaczą te słowa?

Alkohol, narkotyki, seks, masturbacja, podróże po świecie, erotyczne sesje fotograficzne, konflikty z matką (Danuta Stenka) czy wreszcie ciąża nie zaspokoją potrzeby nowych, mocnych, ale do końca niewyartykułowanych wrażeń. Co najwyżej skrócą drogę do samozatracenia. Dosłownie, bo Karolina boryka się z poważnym problemem kardiologicznym. I nie przywrócą utraconej gdzieś pisarskiej weny.

Ukazany tu drapieżny, przekoloryzowany świat jest zlepkiem powierzchownych obserwacji i kalek na temat współczesnej młodej bohemy. Razi nachalną sztucznością, która zapewne zamierzona w efekcie niczemu nie służy.

To wrażenie pogłębia eksperymentalna forma. Hedonistyczne życie Karoliny reżyserka ukazała w 42 dwuminutowych epizodach (jakby nawiązujących do kręconych za pomocą Snapchata) uzasadnionych chaotycznością życia bohaterki, wspomaganych z offu narracją w wykonaniu reżyserki. Każdy jest osobny, wzajemnie się nie zazębiają. Do tego przedstawiony jest w formacie 4:3, nawiązującym do kwadratowych zdjęć z Instagrama.

Być może na smartfonie wypadnie to naturalnie, w kinie jest nieznośnie irytujące. W tym filmie forma zdecydowanie przerosła treść. Powstała efektowna – to trzeba przyznać – ale tylko wydmuszka.   

Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko