Reklama
Rozwiń

Duże pieniądze i strach za plecami

Bogactwo i sława sportowców nie są mafii obojętne. W brazylijskich fawelach, gdzie wyrosło wielu gwiazdorów, i w Moskwie, do której wracają ze swoimi milionami hokeiści czy łyżwiarze figurowi

Publikacja: 02.04.2010 01:35

Duże pieniądze i strach za plecami

Foto: ROL

Obraz nie jest zbyt wyraźny, ale wizerunek piłkarza na tyle charakterystyczny, że łatwo można go rozpoznać. Telewizyjny program „Fantastico” tymi ujęciami przyciąga przed ekrany miliony Brazylijczyków. Grający we Flamengo Vagner Love – w Europie pamiętany z występów w CSKA Moskwa – w asyście kilkunastu uzbrojonych po zęby bandytów przyjeżdża nocą do faweli Rocinha – największej w Rio de Janeiro.

Witany jest jak król, karabiny maszynowe są tak wypolerowane, że aż błyszczą. Jedna strzelba pomalowana jest na złoto, kamera uchwyciła też AT4. To wyrzutnia rakiet, która potrafi zrobić dziurę w pancernym samochodzie używanym przez brazylijską policję do walki z przestępczością zorganizowaną. Wizyta Love’a robi wrażenie na wszystkich przed telewizorami, bo to reprezentant kraju. Część go potępia, większość rozumie piłkarza. W Brazylii nie wolno zapomnieć o pochodzeniu.

Love przyznał się do wizyty u znajomych kilka dni później przed kamerami telewizji O Globo. Mówił o tym, że jego przyjaciół wciągnął świat przestępczy, wielu nawet zginęło, ale on nigdy nie brał narkotyków ani nimi nie handlował. – Nikt nie odetnie mnie od korzeni. Nie wyprę się tego, skąd pochodzę – stwierdził. Policja i oskarżyciel publiczny zastanawiają się, co można zarzucić piłkarzowi. Pojawienie się idola młodzieży wśród handlarzy narkotyków daje zły przykład, ale za to nie wsadza się do więzienia.

W Brazylii z faweli do sławy prowadzą tylko trzy drogi: muzyka, sport i handel narkotykami. Wszystkie grupy są powiązane, ta nielegalna korzysta z kontaktów i wpływu dwóch, które działają zgodnie z prawem. Pojawienie się muzyka albo piłkarza wśród kolegów z dzieciństwa to dla gangu świetna promocja. Grupy przestępcze rosną w siłę, bo ich działalność jest akceptowana przez autorytety, które przecież spotykają się także z politykami i dają sławę całej Brazylii.

[srodtytul]Dla własnego bezpieczeństwa[/srodtytul]

Dwa lata temu brazylijska policja przeprowadziła akcję na wielką skalę, aresztowała ponad 30 handlarzy narkotyków, którzy przez długi czas byli obserwowani i podsłuchiwani. Gigi i Nelly – przywódcy mafii z faweli – umawiali się przez telefon na spotkania z grającym wtedy w Barcelonie Ronaldinho i Andersonem z Manchesteru United. Piłkarzom nie przedstawiono żadnych zarzutów, wytłumaczyli się, że były to spotkania towarzyskie – aby potańczyć i porozmawiać.

Zaraz po powrocie z Włoch do Brazylii inny gwiazdor futbolu Ronaldo zaprosił do motelu trzy prostytutki. Gdy się okazało, że to transwestyci, próbował je wyprosić – przyjechała policja, która w zeznaniach zanotowała, że piłkarz „wciągał biały proszek”. Najlepszy strzelec w historii mistrzostw świata zapewnił, iż prostytutki powiedziały tak tylko dlatego, że nie chciał im zapłacić za milczenie.

Ronaldo i biały proszek dziwnym trafem spotykają się często. W 2009 roku po jednej z hucznych imprez w Sao Paulo, kilka dni po meczu reprezentacji, wybuchła afera: Pele powiedział, że Ronaldo i opóźniający z „ważnych powodów rodzinnych” powrót do Manchesteru City Robinho zażywali narkotyki. Później musiał przeprosić, bo nie miał dowodów, a Robinho napisał oświadczenie, w którym wypowiedź Pelego nazwał absurdalną. – Nie spodziewałem się tego po moim wielkim idolu – powiedział. Syn Pelego siedzi w więzieniu za handel narkotykami i udział w zorganizowanej grupie przestępczej.

Robinho również wrócił do Brazylii. Santos przejął jego wynagrodzenie oraz prawa do wizerunku, jednak Manchester City, z którego jest tylko wypożyczony, zadbał, by bez przerwy piłkarzowi towarzyszyło ośmiu ochroniarzy. Przed wyjazdem do Europy Robinho musiał zapłacić 80 tysięcy dolarów porywaczom matki. Porywanie członków rodziny bogatych ludzi to w Brazylii codzienność.

[srodtytul]Kumpel ze slumsów[/srodtytul]

Adriano, kiedy grał w Interze Mediolan i przyjeżdżał do Brazylii, zawsze wpadał w kłopoty. W licznych apartamentach piłkarza pod jego nieobecność mieszkali gangsterzy, a gdy tylko idol pojawiał się w kraju, zaczynała się wielka impreza. Zabawa trwa zresztą nadal – grający teraz w ataku Flamengo razem z Vagnerem Love piłkarz przyznaje się tylko do alkoholu. Sam prezydent klubu mówi, że kiedy Adriano zacznie pić, nie może przestać, jednak nie bierze narkotyków.

W 2009 roku na zgrupowaniu przed meczem z Peru Adriano zniknął na dwa dni. Trener nie zdradził tego prasie, zupełnie niechcący wyrwało się to Ronaldinho, co w trudnej sytuacji postawiło całą brazylijską federację, która wystosowała do policji oficjalne zapewnienie, że piłkarz cały czas trenował z drużyną narodową. Nie trenował, a policja miała dowody, że napastnik reprezentacji pojechał na festyn zorganizowany przez mafię w faweli Morro da Chatuba.

Policja na tę grupę zwraca szczególną uwagę, od kiedy Mica – jej przywódca – podejrzewany jest o nakazanie zestrzelenia policyjnego helikoptera. Aresztowani mafiosi jeździli samochodami zarejestrowanymi na Adriano. Kilka dni temu w sądzie piłkarz zaprzeczał, jakoby kupił matce Micy sportowy motocykl – Hondę Hornet. Pani Marlene Pereira de Souza skończyła 64 lata i nie ma nawet prawa jazdy, ale zarejestrowano na nią pojazd sfinansowany z karty kredytowej piłkarza. Adriano zapewnia, że karty użyto bez jego zgody. Przyznaje jednak, że ma słabość do kolegów, z którymi spędził dzieciństwo w slumsach. Mica dwa tygodnie wcześniej bawił się na imprezie w domu Adriano.

Po strzelonych golach Vagner Love wykonuje dłonią gest, jakby strzelał z pistoletu. Adriano odsłonił ostatnio koszulkę z napisem: „Mój Bóg wybacza złym ludziom”. Love, Adriano, Ronaldinho, Robinho, Ronaldo, Cesar i Anderson zapowiadają walkę o miejsce w reprezentacji Brazylii na mistrzostwa świata w RPA. W żadnym innym kraju związki mafii ze sportowcami nie są tak powszechnie znane.

[srodtytul]Tatar i Franklin[/srodtytul]

Od półtora roku polski piłkarz Rafał Murawski gra w klubie, który dwa razy z rzędu wywalczył mistrzostwo Rosji – tatarskim Rubinie Kazań. O mafii i jej wpływie na funkcjonowanie drużyny nie chce mówić. Zapewnia, że nie wszystko, co napisała rosyjska prasa, to prawda i że Rubin to klub jak inne.

Jego potęgę zbudowano jednak na mglistych filarach. Dyrektor sportowy Rustem Sajmanow nie doczekał nawet pierwszego mistrzostwa, chociaż podobno było głównie jego zasługą. Został aresztowany pod zarzutem działalności gangsterskiej – w 1996 roku zlecił podobno zabójstwa trzech osób, które przeszkadzały w przejęciu przez miejscową mafię największego bogactwa Tatarstanu, czyli interesu naftowego. Sajmanowa zwolniono z klubu, jednak milicja bada także dziwne transfery dokonywane przez Rubin. Co roku sprowadzano pięciu, siedmiu piłkarzy – często za duże pieniądze, a później słuch ginął po nich bardzo szybko. Tak działają pralnie brudnych pieniędzy. Trener Kurban Berdyjew musiał wiedzieć o tym procederze, ale nadal prowadzi drużynę. Piłkarze, którzy odeszli z Rubina, odważniej mówią, że Berdyjewowi Allacha coraz częściej zastępował Franklin. Ten ze studolarówki.

[srodtytul]Śliski lód[/srodtytul]

W Rosji gangsterzy interesują się nie tylko futbolem. W 2000 roku przed apartamentem łyżwiarki figurowej Marii Butyrskiej w Moskwie wybuchło jej bmw. Stało się to dzień przed mistrzostwami kraju. Butyrska w 1999 roku została mistrzynią świata, ale komuś zależało, by nie okazała się najlepsza w Rosji. – To byli ludzie, którzy zrobiliby wszystko, by się mnie pozbyć – stwierdziła łyżwiarka. Nikogo w tej sprawie nie aresztowano. W 2002 roku na mistrzostwach świata w Nagano najlepsza litewska para Margarita Drobiazko i Povilas Vanagas, protestując przeciwko niesprawiedliwemu czwartemu miejscu, zapowiedziała zakończenie kariery. Powód? – Boimy się o swoje życie – powiedział Vanagas przed kamerami telewizji, ale później para wystartowała jeszcze w kilku imprezach.

W Rosji łyżwy są tym, czym w Brazylii piłka. Gdy upadł Związek Radziecki, rosyjscy hokeiści zaczęli wyjeżdżać do NHL, a tam szybko odnajdywała ich mafia. Rosyjskim ojcem chrzestnym był Wiaczesław Iwankow, a gdy FBI zaczęło śledztwo w jego sprawie, natychmiast trafiło do ligi hokeja. Wiaczesław Fietisow – jeden z najlepszych zawodników New Jersey Devils – miał podpisać dokumenty poświadczające, że jest prezesem firmy Slavic Inc., która była przykrywką dla nielegalnych interesów Iwankowa. Pavel Bure, zawodnik nazywany rosyjską rakietą, przez trzy lata płacił mafii haracz, obawiając się tego samego co Fietisow – porwania członków rodziny, którzy zostali w Rosji. Później jednak poznał Anzora Kikaliszwilego, uważanego przez rosyjską i amerykańską policję za gangstera, i stał się wiceprezesem w jego firmie XXI Century Association, która miała wyprać w USA ponad 100 milionów dolarów. Hokeista zapewniał, że Kikaliszwili prowadzi czyste interesy. I Bure, i Fietisow opowiadali później prasie, jak trudno było oczyścić ich nazwiska. – Po takich pomówieniach czułem się jak unurzany w błocie – mówił Bure.

Oleg Twardowski do NHL trafił jako 18-latek w 1994 roku, wybrano go z draftu z pensją 4,2 miliona dolarów za pierwsze trzy lata kontraktu z Anaheim Mighty Ducks. Po dwóch latach musiał oddać część zarobków. Z mieszkania w Doniecku porwana została jego matka Aleksandra. Do domu hokeisty w Stanach zgłosił się były trener z niższych, młodzieżowych lig Związku Radzieckiego, uznając, że zasługuje na „ekwiwalent za wyszkolenie”. – To była moja sprawa i sam musiałem ją rozwiązać – mówił później w wywiadzie dla kanadyjskiej prasy Twardowski.

Dziennikarz Robert Friedman, który opisał działalność rosyjskiej mafii w północnoamerykańskim hokeju w artykule „Power Play”, musiał się ukrywać przed Iwankowem i jego ludźmi. W 1998 roku FBI zadzwoniło do niego z informacją, że w półświatku wydano na niego wyrok śmierci. Friedman mieszka w Nowym Jorku.

[srodtytul]Korzenie[/srodtytul]

Kiedy w 2002 roku kapitan piłkarskiej reprezentacji Brazylii Cafu wznosił w Jokohamie Puchar Świata, miał na sobie koszulkę reprezentacji z wypisanym flamastrem hasłem: „100 procent Jardim Irene”. Jardim Irene, znane też jako Vila Irene, to druga z najbiedniejszych dzielnic Sao Paulo.

Cafu w 2002 roku był tam witany jak król, ale nie przez mafię. Piłkarz założył fundację Cafu Fundacao, która ma pomagać najbiedniejszym z biednych godnie wystartować w nowe życie. Z drużyny, w której grał w dzieciństwie, dwóch kolegów zostało zastrzelonych przez policję, trzeci przez mafię, a czterech odsiaduje wyroki więzienia za kradzież. Cafu także nie wyparł się korzeni.

Obraz nie jest zbyt wyraźny, ale wizerunek piłkarza na tyle charakterystyczny, że łatwo można go rozpoznać. Telewizyjny program „Fantastico” tymi ujęciami przyciąga przed ekrany miliony Brazylijczyków. Grający we Flamengo Vagner Love – w Europie pamiętany z występów w CSKA Moskwa – w asyście kilkunastu uzbrojonych po zęby bandytów przyjeżdża nocą do faweli Rocinha – największej w Rio de Janeiro.

Witany jest jak król, karabiny maszynowe są tak wypolerowane, że aż błyszczą. Jedna strzelba pomalowana jest na złoto, kamera uchwyciła też AT4. To wyrzutnia rakiet, która potrafi zrobić dziurę w pancernym samochodzie używanym przez brazylijską policję do walki z przestępczością zorganizowaną. Wizyta Love’a robi wrażenie na wszystkich przed telewizorami, bo to reprezentant kraju. Część go potępia, większość rozumie piłkarza. W Brazylii nie wolno zapomnieć o pochodzeniu.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Ekonomia
Wojciech Trojanowski, członek zarządu Strabag Polska: Jest optymizm, ale i wiele wyzwań
Ekonomia
Pogrom byków na GPW. Gdzie jesteś św. Mikołaju?
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku