W środę Rada Polityki Pieniężnej postanowiła utrzymać stopę referencyjną NBP na poziomie 5,75 proc. - zgodnie z jednomyślnymi oczekiwaniami ekonomistów.
Zaskakujący przebieg miała natomiast czwartkowa konferencja prezesa NBP Adama Glapińskiego. Z jego wypowiedzi jednoznacznie wynika, że jakiekolwiek zmiany stóp procentowych są w tym roku mało prawdopodobne. Tymczasem zarówno ekonomiści, jak i uczestnicy rynku finansowego, w większości zakładali, że RPP zdecyduje się na kosmetyczne choćby obniżki stóp procentowych. Te oczekiwania nieco osłabły po styczniowej konferencji prezesa Glapińskiego, która również miała "jastrzębi" wydźwięk. Ale jeszcze w środę część ekonomistów dopuszczała łagodzenie polityki pieniężnej, nawet na kolejnym posiedzeniu RPP - w marcu.
Czytaj więcej
RPP nie widzi przestrzeni do poluzowania polityki pieniężnej w najbliższych miesiącach. Szanse na obniżkę stóp procentowych w tym półroczu są już praktycznie zerowe.
Nietrwały inflacji powrót do celu NBP
- Nie sądzę, żeby w RPP była większość za obniżką stóp procentowych, jeśli wszystko będzie przebiegało tak, jak oczekujemy w tym roku. Mogą być wnioski o obniżkę stóp, ale nie sądzę, żeby zyskały poparcie większości członków - powiedział w czwartek prezes NBP. Podkreślił przy tym, że niepewność co do ścieżki inflacji jest bardzo duża, a RPP będzie podejmowała decyzje z posiedzenia na posiedzenie. Ale dodał, że "z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, inflacja w II połowie roku poszybuje w górę". - Można się spierać o to, czy to będzie 8 proc., czy 7 proc. czy może 4 proc. Nie można jednak przejść łatwo do dyskusji o obniżaniu stóp, gdy inflacja będzie rosła - zaznaczył.
Obecnie, jak powiedział prezes Glapiński, inflacja wynosi nieco ponad 4 proc. rok do roku w porównaniu do 6,2 proc. w grudniu ub.r. W kolejnych miesiącach będzie nadal malała, a w marcu może się znaleźć w okolicy celu inflacyjnego NBP, czyli 2,5 proc. rocznie. Ten powrót inflacji do celu nie będzie jednak trwały. Już od kwietnia, w najlepszym zaś wypadku od lipca, wzrost cen ponownie przyspieszy, w dużej mierze w związku z wygaszaniem tzw. tarczy antyinflacyjnej. - Nawet gdyby zerowy VAT na żywność i zamrożone ceny nośników energii zostały utrzymane (do końca roku - red.), inflacja i tak trochę by wzrosła, chociaż byłaby do końca roku poniżej 4 proc. Całkowicie zdjęcie tarcz podniosłoby inflację do 8 proc. - powiedział prezes Glapiński.