Produkcja sprzedana przemysłu w Polsce zmalała w kwietniu realnie (w cenach stałych) o 1,6 proc. wobec marca. Od początku roku tąpnęła już o 3 proc. Z dużym prawdopodobieństwem wiosna wyznaczy jednak dołek przemysłowej recesji. Później produkcji pomoże odbicie popytu konsumpcyjnego.
Kubeł zimnej wody
Jak podał w poniedziałek GUS, produkcja sprzedana przemysłu realnie (czyli licząc w cenach stałych) zmalała w kwietniu o 6,4 proc. rok do roku, najbardziej od maja 2020 r., po zniżce o 3 proc. w marcu. Ankietowani przez „Rzeczpospolitą” ekonomiści spodziewali się trzeciej z rzędu zniżki sprzedaży w przemyśle, ale przeciętnie tylko o 3,3 proc. Był to już piąty z rzędu rozczarowujący wynik, co sugeruje, że analitycy nie doceniają skali problemów, z jakimi zmaga się ten sektor.
Czytaj więcej
Decyzje budżetowe gospodarstw domowych to najważniejszy czynnik ważący na wynikach i wycenach przedsiębiorstw z sektora handlu detalicznego. Czego należy się spodziewać?
– Kwietniowe wyniki produkcji przemysłowej są pierwszym ostrzeżeniem przed zbyt pochopnym podwyższaniem całorocznych prognoz wzrostu PKB w reakcji na dane z I kwartału. My utrzymujemy prognozę na poziomie 0,9 proc. – zauważył Piotr Bartkiewicz, ekonomista z Banku Pekao. Odniósł się do wstępnego szacunku GUS-u, wedle którego PKB Polski – szeroka miara aktywności w gospodarce – w I kw. zmalał rok do roku tylko o 0,2 proc. zamiast o 0,8 proc., jak szacowali przeciętnie ekonomiści, a w porównaniu z poprzednim kwartałem (po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych) mocno wzrósł. Po tych danych część ekonomistów oceniała, że w 2023 r. wzrost PKB może dojść nawet do 2 proc., zamiast wynieść około 0,5 proc., jak wskazywały dominujące wcześniej prognozy.