Za dwa dni w Hamburgu spotkają się przywódcy najważniejszych gospodarek świata zgromadzonych w klubie G20. UE i Japonia pojawią się tam z dwustronnym porozumieniem o wolnym handlu, które ma zostać podpisane w czwartek w Brukseli.
Wolny handel jest korzystny
Przekaz jest symboliczny: reszta świata nie zamierza czekać na USA, które przynajmniej na jakiś czas mówią stop wolnemu handlowi. UE po czterech latach trudnych negocjacji podpisuje właśnie umowę z ważnym partnerem. UE i Japonia wytwarzają 26 proc. światowego PKB co stawia je na równi z NAFTA (USA, Kanada, Meksyk), największą obecnie strefą wolnego handlu. UE jest dla Japonii trzecim partnerem handlowym po Chinach i USA. Z kolei Japonia to szósty partner handlowy Unii. Eksperci szacują, że w wyniku umowy wymiana handlowa może się zwiększyć nawet o jedną trzecią.
Dla Japonii to ważna decyzja, po tym gdy Donald Trump ogłosił wycofanie się z TPP, czyli podpisanego już Partnerstwa Transpacyficznego. Miało ono połączyć USA z Japonią oraz Kanadą, Meksykiem, Chile, Peru, Japonią, Malezją, Singapurem, Wietnamem, Brunei, Australią i Nową Zelandią. Strona amerykańska nie powiedziała oficjalnie, co zamierza zrobić z TTIP, czyli negocjowanym w czasach Baracka Obamy Partnerstwem Transatlantyckim między USA i UE. Ale faktycznie zamroziła rozmowy, a przy różnych okazjach Trump sugeruje możliwość wprowadzania barier ochronnych przed importem z Europy. Poważnie też rozważa sankcje dla importu z Chin i nie chce popierać wolnego handlu.
Szczegóły porozumienia mają być ogłoszone na szczycie UE–Japonia w czwartek. Negocjatorzy do ostatniej chwili je dopracowywali, a pośpiech wskazuje, jak istotne było ogłoszenie sukcesu przed spotkaniem G20. Obie strony chcą pokazać, że wolny handel jest korzystny. – Można stworzyć dobre, uczciwe, przejrzyste i zrównoważone porozumienia handlowe, gdzie ty wygrywasz i ja wygrywam. A nie, jak zdają się to widzieć Amerykanie, „ty przegrywasz, a ja wygrywam" – powiedziała unijna komisarz ds. handlu Cecilia Malstrom, przy okazji swojej wizyty w Tokio w ostatni weekend. Kontrowersyjne branże to z jednej strony japońskie samochody, które mogą stać się większą konkurencją dla produkcji europejskiej. Choć i europejskie koncerny mogą skorzystać z wzajemnego otwarcia rynku japońskiego, szczególnie dla modeli luksusowych.