Rosnące zatrudnienie i płace spowodowały, że Polacy częściej zaglądają do sklepów i wydają pieniądze. W lutym sprzedaż detaliczna wzrosła w ujęciu rocznym o blisko 24 proc.
Podobnie może być w marcu. – Krótszy miesiąc i święta mogły jednak spowodować, że wzrost może oscylować wokół 20 proc., ale to i tak bardzo dobry wynik – uważa Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING Banku. Podobnych zwyżek należy się spodziewać przez całe pierwsze półrocze. Wkrótce większe środki zyskają bowiem emeryci dzięki 6,5-proc. waloryzacji rent i emerytur. Zwroty z podatku dzięki dubeltowej uldze prorodzinnej zyskają też pracujący rodzice. – Zastrzyk gotówki odczuje więc znaczna grupa Polaków, co będzie sprzyjało wzrostowi konsumpcji – zapewnia ekonomista ING Banku.
Zdaniem Mirosława Gronickiego, byłego ministra finansów, przez pierwsze sześć miesięcy roku dynamika konsumpcji będzie się utrzymywała na poziomie 6 proc., ale potem zacznie słabnąć i w całym roku nie przekroczy 5 proc. – Sytuację zmienią drożejące kredyty i coraz wyżej oprocentowane depozyty – wyjaśnia Gronicki. Siłę nabywczą ograniczą też rosnące ceny produktów. Poza tym, jak przypomina ekonomista, w lipcu ubiegłego roku poprzedni rząd obniżył składkę rentową, co już wówczas wpłynęło na wzrost konsumpcji. W efekcie w drugiej połowie tego roku tempo jej wzrostu będzie niższe.
Mateusz Szczurek podkreśla jednak, że konsumpcja i tak będzie ostatnim czynnikiem, który przyczyni się do spowolnienia gospodarczego. – Wyczekując osłabienia tempa wzrostu PKB, spodziewam się najpierw osłabienia eksportu z powodu utrzymującego się silnego złotego i spowolnienia gospodarczego na świecie – mówi ekonomista. – Drugą oznaką byłyby słabnące inwestycje, spadek zatrudnienia i zatrzymanie wzrostu płac.
Mateusz Szczurek dodaje, że najbliższe dane GUS przyniosą niespodziankę, jeśli chodzi o wynik produkcji przemysłowej. Tutaj spowolnienie może być drastyczne, z 14,9 proc. w lutym do poniżej 5 proc. w marcu.