Jeszcze pod koniec czerwca, kilka tygodni po odmrożeniu wartej 8 mld zł branży ślubnej, jej przedstawiciele mówili o ok. 50-proc. spadku przychodów w tym roku. Teraz obawiają się, że sięgnie on 70 proc., po tym jak Ministerstwo Zdrowia w ramach nowych obostrzeń ograniczyło liczbę gości weselnych w zagrożonych pandemią „czerwonych powiatach" do 50 osób.
To jedna trzecia ustalonego w czerwcu limitu 150 osób, który dla wielu obiektów na wesela jest progiem rentowności. – Nie byliśmy zwolennikami wprowadzenia na weselach limitu 150 osób niezależnie od wielkości sali. Proponowaliśmy, by dopasować liczbę uczestników do powierzchni obiektów, bo te mają i 80, i 400 mkw. – przypomina Agnieszka Winnicka, prezes powołanego w czasie pandemii Polskiego Stowarzyszenie Branży Ślubnej (PSBŚ). Jak dodaje, regionalizacja przepisów jest słuszna i logiczna, lecz problemem jest sposób wprowadzania obostrzeń; nie daje on ani organizatorom, ani parom młodym czasu na dostosowania się do zmian. Tymczasem wesela nie organizuje się z tygodnia na tydzień.