Na przykładzie jego firmy dobrze widać, jak szybko rozwija się polski sektor IT. W 2019 r. przychody Spyrosoft wzrosły o 124 proc. (do ponad 71 mln zł), a w podobnym tempie rozwija się większość polskich firm z branży. Ponad 80 proc. ich usług trafia za granicę: najwięcej do Niemiec, ale także do Francji, Wlk. Brytanii, a nawet USA i Singapuru.
Analitycy wskazują, że statystyki wyglądają optymistycznie, ale zastanawiają się, jak podtrzymać ów trend. I tu właśnie szansą mogą być programiści z Białorusi. Jak tłumaczy Przemysław Mikus, członek zarządu SoDA, jedną z barier są jednak koszty pracy. Białoruscy specjaliści IT korzystają z licznych zwolnień podatkowych, płacą jedynie kilkuprocentowy podatek dochodowy. W efekcie zarabiają często lepiej niż polscy informatycy. – Może trzeba powołać, jak na Białorusi, coś na kształt Parku Wysokich Technologii, który objęty jest specjalnymi podatkami – sugeruje Mikus.
Spółki technologiczne są tam zwolnione z VAT-u i CIT-u. Inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, takie jak Bułgaria, Rumunia czy Ukraina, kuszą ekspertów IT podobnymi zwolnieniami. Choć rząd oraz Polska Agencja Inwestycji i Handlu proponują zwolnienia podatkowe w postaci tzw. ulgi IP BOX czy ulgi na prace badawczo-rozwojowe, ale nie są one wśród spółek IT zbyt popularne. Konrad Weiske wini za to nadmierną biurokrację i surowe podejście fiskusa. I podpowiada rozwiązanie, o którym rozmawiają często polscy pracodawcy IT i które może przyspieszyć przepływ ekspertów z Białorusi: możliwość szybkiego zakładania jednoosobowej działalności gospodarczej przez specjalistów IT z zagranicy. Jak wyjaśnia, gra toczy się o pozycję naszej branży IT na międzynarodowej arenie. – Jeżeli szybko nie zapełnimy luki kadrowej z rynku, mogą nas wypchnąć inne technologiczne tygrysy: Indie, Wietnam czy Filipiny – przestrzega Weiske.
Praca bez zezwolenia
Polska nie powinna skupiać się jednak tylko na specjalistach IT z Białorusi. Jak twierdzą eksperci, nasz kraj może być bowiem atrakcyjnym miejscem zatrudnienia także dla programistów z Azji i Ameryki Płd. – W Indiach, na Filipinach, w Brazylii czy Argentynie jest dużo dobrze wykształconych informatyków, którzy chcieliby pracować w Polsce. Czyli w Europie, która oznacza z ich perspektywy dobre zarobki, opiekę medyczną i stabilizację. Chcieliby do nas przyjechać, ale jak mają czekać pół roku na wizę i załatwienie innych formalności, to im się zwyczajnie odechciewa – komentuje prezes Spyrosoft.
Część problemów i postulatów polskiej branży IT rozwiązać ma rozporządzenie ministra rozwoju, którego projekt w poniedziałek opublikowano na stronach Rządowego Centrum Legislacji. Przewiduje ono możliwość podjęcia przez cudzoziemców pracy bez zezwolenia m.in. w służbie zdrowia czy właśnie sektorze teleinformatycznym. Dotyczy to jednak tylko osób, które posiadają wizę wydaną „w celu przyjazdu ze względów humanitarnych, z uwagi na interes państwa lub zobowiązania międzynarodowe", a w praktyce uczestników rządowego programu Poland.Business Harbour, skierowanego do programistów i startupów z Białorusi.
Opinia dla „rzeczpospolitej"
Paweł Pustelnik, dyrektor zarządzający, Future Procesing