Zdaniem Szeto wiele fabryk w Azji już traci zamówienia. A to właśnie azjatyckie kraje, takie jak Bangladesz, Chiny i Kambodża są najważniejszymi producentami ubrań na świecie. Fabryki w Bangladeszu, drugim po Chinach producencie odzieży na świecie, już teraz straciły zamówienia warte 2,6 mld dolarów. Zamówienia traci ponad 4600 fabryk, które w tym kraju szyją na zamówienie europejskich i amerykańskich marek. Zagraża to 4,1 miliona ludzi, którzy pracują w przemyśle odzieżowym.
- Wysyłamy dokumenty eksportowe i wtedy dostajemy zapłatę. Jeżeli jej nie dostajemy, to w zasadzie nie mamy jak zapłacić robotnikom. To jest dla nas tak trudne, że nawet z marcowymi pensjami był kłopot – mówiła CNBC Rubana Huq, szefowa zrzeszenia bangladeskich producentów i eksporterów odzieży.
Według zrzeszenia producentów i eksporterów gotowe ubrania odpowiadają za ponad 84 procent eksportu Bangladeszu wartego w roku fiskalnym 2018-2019 40,5 miliarda dolarów.
- Martwię się, co się zdarzy tylu ludziom – 4,1 miliona, pracującym w sektorze odzieżowym i którym nie jesteśmy w stanie zapewnić odpowiedniej opieki – dodawała Huq.
W zeszłym tygodniu Rubana Huq wydała wideo apel do marek odzieżowych, w którym wezwała by zapłaciły chociaż za to, co jest już produkowane. Producenci deklarują, że chcą zapłacić robotnikom i wzywają marki, by zareagowały i odpowiedziały na apel.
Problemy z brakiem popytu i kasowaniem zamówień mają też fabryki w innych krajach. Chińscy przedsiębiorcy jeszcze niedawno, w czasie zamknięcia fabryk w tym kraju z powodu epidemii, martwili się tym, jak nadążą z realizacją zamówień. Teraz martwią się tym, że załamał się popyt i muszą zwalniać pracowników. Ocenia się, że w Chinach może w II kwartale przybyć 22 mln bezrobotnych.