Szczyt został zwołany na żądanie związków zawodowych. Jego organizacja była jednym z warunków odwołania strajku pracowników Przewozów Regionalnych zapowiadanego na 26 sierpnia. W szczycie biorą udział przedstawiciele związków zawodowych, przewoźników kolejowych, resortu infrastruktury i marszałkowie — właściciele spółki Przewozy Regionalne.
— Mam nadzieje, że rozmowy przyczynią się do naprawy sytuacji panującej na rynku kolejowym — mówi Leszek Miętek, przewodniczący Konfederacji Związków Zawodowych Kolejarzy. — Pierwszego dnia żadne deklaracje nie padły. Zaniepokojenie związkowców wzbudza głównie powoływanie przez marszałków swoich spółek kolejowych, konkurujących z samorządowym przewoźnikiem.
- Warunkiem poprawy sytuacji na kolei jest współpraca podmiotów zaangażowanych w proces przewozowy. Główne zadanie tego szczytu, to wprowadzenie takich zmian, które sprawią, że pasażerowie będą chętniej wybierali kolej — powiedział Andrzej Massel, wiceminister infrastruktury odpowiedzialny za kolej.
Podczas obrad zadecydowano o powołaniu dwóch zespołów roboczych — praca jednego ma skupić się na zmianach właścicielskich infrastruktury kolejowej (od długiego czasy trwa dyskusja na temat przeniesienia własności torów, które obecnie należą do spółki z grupy PKP, na rzecz Skarbu Państwa) czy wysokości stawek dostępu do torów.
Drugi zespół ma pracować nad przyszłością i planami rozwoju spółek kolejowych. W pracach obu wezmą udział przedstawiciele wszystkich czterech stron biorących udział w szczycie. — Albo będzie to platforma debaty politycznej, albo faktycznie spotkają się ludzie, którzy kolej chcą zmienić — podsumowuje Leszek Miętek. Prace zespołów mają potrwać od sześciu do ośmiu tygodni. Harmonogram spotkań ma zostać ustalony we wtorek.