Igrzyska w Paryżu: miał być boom, jest biznesowa klapa. Przez chciwość

Na igrzyska olimpijskie do stolicy Francji miało przyjechać przynajmniej 3 mln zagranicznych turystów. Będzie dobrze, jeśli dotrze połowa.

Publikacja: 30.07.2024 04:30

Igrzyska w Paryżu: miał być boom, jest biznesowa klapa. Przez chciwość

Foto: Garrett Ellwood / NBAE / Getty Images / Getty Images via AFP

To nie jest tak, że w Paryżu jest pusto. Jak wynika z danych Paris je T’aime, organizacji promującej turystykę w stolicy Francji, podczas igrzysk olimpijskich przyjedzie tutaj 11,3 mln osób. To wystarczy, by zapełnić stadiony i wykorzystać tańsze noclegi. Bo jedynie 1,5 mln z przybyszów to cudzoziemcy, którzy mieszkają w pięciogwiazdkowych hotelach, chodzą do muzeów i jedzą w drogich restauracjach.

Czytaj więcej

Paryż 2024. Angelika Szymańska powalczy o medal

Dzisiaj za bilet do Paryża trzeba zapłacić połowę tego, co wydamy na podróż do stolicy Francji już po igrzyskach olimpijskich. Air France, które są oficjalnym sponsorem igrzysk, poinformowały, że straty spowodowane niewielkim popytem już kosztowały je 180 mln euro. Amerykańska Delta narzeka na utracone przychody w wysokości 100 mln dol., bo jej pasażerowie omijają Paryż. – Jeśli ktoś dzisiaj leci do Paryża, to tylko na olimpiadę. Nikt inny teraz się tam w podróż nie wybierze – mówił w CNBC Ed Bastian, prezes Delty.

Igrzyska olimpijskie 2024. Ruch na lotnisku w Paryżu zmalał o 15 proc.

Ruch na paryskim lotnisku Charles’a de Gaulle’a jest o 15 proc. mniejszy niż w lipcu 2023 r. Czyli spadł tyle samo co na Bliskim Wschodzie, gdzie toczy się wojna między Izraelem a Hamasem i Hezbollahem. Tymczasem europejski rynek lotniczy zanotował w tym czasie średni wzrost o 24 proc. A i Air France oraz Delta mają nadzieję, że jak już igrzyska olimpijskie się skończą, sytuacja na rynku się unormuje.

– To wielkie nieporozumienie, kiedy się mówi, że miasta, w których organizowane są igrzyska olimpijskie, mogą liczyć na eksplozję turystyki. Olimpiada to nie jest dobry czas dla ludzi, którzy chcą zwiedzać. A biznesmeni unikają takich miejsc jak ognia i zostają w domu. Ta zasada powtarzała się wszędzie, gdzie organizowano olimpiady. Tak było w Atenach, w Londynie i w Atlancie. Oczekiwania wielkiej fali przylotów nigdy się nie spełniały – uważa John Grant z OAG, firmy zajmującej się analizami rynku lotniczego.

Dlaczego w takim razie nie działa tutaj zasada „turystyki sportowej”, takiej jak widoczna była chociażby podczas ostatnich rozgrywek Euro 2024 czy nawet Wimbledonu? – Bo Olimpiada to wiele dyscyplin. To nie są jedne konkretne zawody, chociaż rozgrywki są wysokiej jakości. Tak więc oczywiście będzie złoty medal w tenisie, ale to nie jest Wimbledon z jego specyficzną atmosferą – mówił John Grant.

Prognozy na igrzyska olimpijskie Paryż 2024 były optymistyczne. Realia okazały się zupełnie inne

Jeszcze rok temu hotele windowały ceny, restauracje planowały upchnięcie maksymalnej liczby stolików, bary wydłużały listę specjalnych drinków i zapewniały sobie zapasy dobrych win. Sklepy nie szykowały się do wyprzedaży, bo przecież turyści mieli nie tylko oglądać zawody, ale i zrobić zakupy, a linie lotnicze przygotowywały dodatkowe rejsy do Paryża.

„Mimo tych wspaniałych prognoz, biznes jest w zapaści już od czerwca. Wiele firm związanych z turystyką zanotowało spadek przychodów o 30 proc. w porównaniu z tym samym okresem w latach ubiegłych, a w niektórych restauracjach znajdujących się w pobliżu newralgicznych punktów miasta ruch spadł nawet o 70 proc.” – czytamy w oświadczeniu organizacji zrzeszającej firmy z branży turystycznej.

Jej członkowie narzekają na wszechobecne obostrzenia wynikające z konieczności zapewnienia bezpieczeństwa w trakcie igrzysk olimpiskich, na pogodę, inflację i bardzo napiętą sytuację polityczną po wyborach nieoczekiwanie ogłoszonych przez prezydenta Emmanuela Macrona. To wszystko razem spowodowało „katastrofalne konsekwencje ekonomiczne”.

Jak wskazują związkowcy z firm, które już ucierpiały z powodu olimpiady, niektóre z nich, zwłaszcza małe restauracje i sklepy, zbankrutują. I domagają się od władz odszkodowania dla właścicieli.

Marzenia hotelarzy: żeby tylko wyjść na zero

Alan Bachand, właściciel 14sb, agencji zajmującej się organizacją zawodów sportowych i towarzyszących im imprez, wcześniej ocenił popyt i blokowo zarezerwował miejsca w hotelach, ponieważ planował sprzedaż pakietów. Teraz z nimi został. – Niestety sytuacja w tej chwili jest taka, że gotowi jesteśmy zaakceptować ceny niższe o jedną czwartą od tego, co zapłaciliśmy. A i tak sprzedałem o 80 proc. pakietów mniej, niż na to liczyłem – mówi w BFM TV. Wszystkie rezerwacje robił 30 miesięcy temu. Jak dodał, wtedy ceny były zwariowane. – Musieliśmy zapłacić 1000 dolarów za noc w hotelu, podczas gdy normalnie kosztowała 400 dolarów. A jeśli płaciliśmy dużo, to i oczekiwaliśmy wysokich wpływów – dodał.

O tym, że coś tu się nie zgadza, zorientował się na 100 dni przed inauguracją igrzysk. – Nikt nie dzwonił, a wszyscy zaczęli gwałtownie obniżać ceny, więc i ja się do nich przyłączyłem. Wyjdę bez strat, jeśli uda mi się sprzedać jeszcze 100 noclegów – mówi. I nie ukrywa, że będzie dobrze, jeśli z tego doświadczenia wyjdzie ze strat.

Paryskie hotele są dzisiaj zapełnione w ok 60. proc. Średnia cena noclegu w hotelu cztero-, pięciogwiazdkowym w centrum Paryża to dzisiaj wydatek 342 euro. Ale ceny są do negocjacji, a hotele prześcigają się w promocjach. Zniżki 15–20-procentowe są na porządku dziennym i dotyczą wyłącznie czasu trwania igrzysk olimpijskich Paryż 2024, czyli do 11 sierpnia. Zniesiona została też minimalna długość pobytu, która w większości z hoteli wynosiła przynajmniej trzy dni.

Czytaj więcej

Wyborcza Francja: dług finansów publicznych rośnie, prezesi firm zdołowani

– Żeby nie ponieść strat, obniżamy ceny. Popełniliśmy błąd, windując je na początku roku – mówił we France 24 Gilles Le Bras, dyrektor Orso Hotels. Należący do tej grupy czterogwiazdkowy hotel życzy sobie za noc 400 euro. Obiekt jest położony tuż przy stadionie olimpijskim. Na platformach rezerwacyjnych ten sam pokój w tych samych datach kosztuje już 300 euro ze wszystkimi opłatami. Czterogwiazdkowy Hotel Dame des Arts z Dzielnicy Łacińskiej już wszystkim i na własnej stronie proponuje na wstępie 15-proc. zniżkę. Na stronie Airbnb jest trzypokojowy apartament tuż obok katedry Notre Dame. Staniał z 1400 euro do 500 euro. Brak tłumu turystów to wielkie rozczarowanie dla paryżan, którzy wynajęli swoje mieszkania i wyjechali z miasta, licząc, że mocno podreperują swoje budżety.

Bilety tanieją na czarnym rynku

Trwa nie tylko wyprzedaż miejsc noclegowych, ale i biletów na zawody. Nadal dostępnych jest ponad 1,5 miliona biletów, nawet na rozgrywki finałowe. Jak czytamy w „Financial Timesie”, spadają ceny biletów na czarnym rynku, bo nie ma chętnych do ich kupna.

Francuzi wydadzą na igrzyska olimpijskie Paryż 2024 ok. 10 mld euro. Mało jak na rozmach, z jakim zorganizowane jest to wydarzenie, bo większość infrastruktury już istniała, a mieszkania w wiosce olimpijskiej zostały sprzedane. Po Sydney 2000 będą to najtańsze igrzyska w tym stuleciu. Dla porównania igrzyska olimpijskie w Tokio w 2020 roku kosztowały 13,8 mld euro.

Co rząd francuski chciał osiągnąć, starając się o organizację? Zazwyczaj mówi się o promocji miasta czy kraju. Ale ani Paryż, ani Francja tej promocji nie potrzebują, bo rok temu to miasto i jego najbliższą okolicę odwiedziło ponad 47 mln turystów. Warto więc było wydać te pieniądze? Francuzi mówią, że tak. Bo chociaż na chwilę zapomnieli o kryzysie politycznym, który nęka ich kraj. I który powróci w chwili, kiedy zgaśnie olimpijski znicz.

To nie jest tak, że w Paryżu jest pusto. Jak wynika z danych Paris je T’aime, organizacji promującej turystykę w stolicy Francji, podczas igrzysk olimpijskich przyjedzie tutaj 11,3 mln osób. To wystarczy, by zapełnić stadiony i wykorzystać tańsze noclegi. Bo jedynie 1,5 mln z przybyszów to cudzoziemcy, którzy mieszkają w pięciogwiazdkowych hotelach, chodzą do muzeów i jedzą w drogich restauracjach.

Dzisiaj za bilet do Paryża trzeba zapłacić połowę tego, co wydamy na podróż do stolicy Francji już po igrzyskach olimpijskich. Air France, które są oficjalnym sponsorem igrzysk, poinformowały, że straty spowodowane niewielkim popytem już kosztowały je 180 mln euro. Amerykańska Delta narzeka na utracone przychody w wysokości 100 mln dol., bo jej pasażerowie omijają Paryż. – Jeśli ktoś dzisiaj leci do Paryża, to tylko na olimpiadę. Nikt inny teraz się tam w podróż nie wybierze – mówił w CNBC Ed Bastian, prezes Delty.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Gospodarka grecka rozkwitła dzięki turystyce. Wakacje w tym kraju podrożeją
Biznes
Szaleństwo cen w US Open. Tenis to wielki biznes
Biznes
Rafał Brzoska zapowiada: co drugi nowy paczkomat nie będzie miał ekranu
Biznes
Wojsko wielkie, ale małe. Szczyt dużych zakupów uzbrojenia za nami
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Biznes
Aukcja 5G 2.0 o krok bliżej. Co się może wydarzyć?
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki