Dzień przy Jagiellońskiej zaczyna się od kawy. W firmie stoi kilka ekspresów ciśnieniowych, a czarny napój smakuje tu naprawdę dobrze. Jesteśmy po praskiej stronie Warszawy, w dawnym kompleksie zakładów produkujących sprzęt medyczny. Główny budynek był niegdyś magazynem, dziś trudno rozpoznać jego dawne przeznaczenie. Przed kilkunastu laty ze stalinowskiej kamienicy w Śródmieściu przeniósł się tu CD Projekt.
Prezes Adam Kiciński, rocznik 1969, jest ubrany w T–shirt i dżinsy. Z uśmiechem wita się i częstuje zieloną herbatą. O firmie opowiada odprężony, szeroko i energicznie gestykuluje. To zrelaksowanie nie dziwi, bo specjalnych powodów do zmartwień nie ma: wyniki spółki są świetne, a nagłówki w branżowych serwisach pochlebne. Artykuły donoszą, że CD Projekt rośnie w siłę, podkreślają nadspodziewanie wysoką sprzedaż ostatniej części flagowej gry. Wg serwisu Metacritic.com oceny recenzentów stawiają ostatnią produkcję warszawskiej spółki na światowym podium, tuż po grach japońskiej Kojima Productions i amerykańsko–brytyjskiego Rockstar Games. Firma ostatnio osiągała niemal wszystkie ogłoszone cele biznesowe. Wygląda na to, że „Wiedźmin" zarabia równie dobrze, jak walczy: niedawno podano, że gracze kupili w sumie 20 mln egzemplarzy wszystkich odsłon gry. Trzecia część historii o płatnym zabójcy potworów to prawdziwe dzieło i najbardziej rozpoznawalna na świecie polska produkcja RPG. W ciągu sześciu tygodni od ubiegłorocznej premiery sprzedała się w 6 mln egzemplarzy.