Poczta Polska (PP) ogłosiła nową strategię na lata 2021–2023. Cel jest jasny: ograniczanie nierentownych biznesów, cyfryzacja usług oraz walka o udziały w rynku KEP (kurier, ekspres, paczka), napędzanym przez dynamicznie rosnący e-handel.
Topniejące przychody
– Co roku dostarczamy 1,3 mld przesyłek. Aż 70 proc. przychodów stanowią jednak usługi na rynkach nierozwijających się czy wręcz gasnących, jak listy czy przekazy pocztowe. Kilka razy mniejsze wpływy generujemy z perspektywicznych rynków: paczkowego, cyfrowego czy usług logistycznych. W ciągu trzech lat zamierzamy te proporcje odwrócić – mówi Tomasz Zdzikot, prezes PP.
To trudne zadanie, ale niezbędne. Wystarczy wspomnieć, że w 2019 r. popyt na tradycyjną korespondencję nad Wisłą po raz kolejny stopniał i to aż o ponad 9 proc. W 2020 r. państwowy operator zakładał wzrost przychodów z tego segmentu, ale pandemia mocno pokrzyżowała szyki. W efekcie wpływy ze sprzedaży usług listowych i reklamowych były o blisko 10 proc. niższe od planowanych i niemal o 6 proc. mniejsze od tych z 2019 r. Nie ma wątpliwości, że w br. proces tzw. e-substytucji (zastępowania poczty papierowej tą elektroniczną) sięgnie kolejnego rekordu. A to już niezwykle realne zagrożenie dla stabilności finansowej Poczty. Dlatego państwowa spółka w trzy lata chce skokowo zwiększyć przychody z innych segmentów. Jednak aby to było realne, potrzebne okażą się znaczące inwestycje oraz wsparcie państwa.
Operator zapowiada, że wyda w trzy lata co najmniej 1,2 mld zł (pieniądze mają pochodzić z zewnętrznych źródeł finansowania), z czego tylko w br. 430 mln zł. A na pomoc państwa PP może liczyć. Andrzej Śliwka, wiceminister aktywów państwowych, zaznacza, że Poczta jest strategiczną dla instytucji państwa. – Współpracuje z jego organami i spółkami. Zdała egzamin podczas pandemii, świadczy usługi powszechne, będzie narodowym operatorem cyfrowym – wylicza.