Unormowanie przesyłu węgla z kopalń do elektrowni po noworocznych blokadach kopalń może skończyć się dopiero na początku przyszłego tygodnia. Górnicy Polskiej Grupy Górniczej (PGG) już grożą blokadą bezterminową.
W wielu elektrowniach zapasy węgla są poniżej minimum wymaganego przez prawo, co stwarza ryzyko dla ciągłości dostaw energii elektrycznej. Już 35 firm energetycznych zgłasza problem z zapasami węgla, które nie starczają na 20–30 dni pracy. Na tej liście znalazły się dwa największe kompleksy energetyczne oparte na węglu kamiennym: Opole i Kozienice.
Zdaniem prezesa Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa, byłego wiceministra gospodarki dra Jerzego Markowskiego, elektrownie mają średnio zapasy węgla na kilkanaście dni, ale są też takie, w których starczą one na dzień lub dwa. Markowski uważa, że blokada przesyłu węgla przez np. dwa dni nie będzie jednak wielkim problemem. – Problemem byłaby blokada tygodniowa. Można by go rozwiązać poprzez import węgla. Jego ceny są jednak czterokrotnie wyższe niż wartość węgla krajowego – podkreśla Markowski.
Związki zawodowe zapowiadają już, że wznowią blokady 17 stycznia. Oznacza to, że zaplanowane na 10 stycznia ich rozmowy z władzami PGG to ostatnia szansa na porozumienie i uniknięcie przestoju w elektrowniach.
Spadki zapasów węgla już przekładają się na ubytki mocy bloków energetycznych, których obsługa stara się oszczędzać węgiel. PSE, operator systemu elektroenergetycznego, przyznaje, że widzi ryzyko dla wymaganych poziomów rezerwy mocy. W pierwszym tygodniu stycznia pogoda jednak sprzyja bilansowaniu systemu. – W najbliższych dniach nie powinny wystąpić problemy bilansowe – uspokaja PSE. Przyznaje jednak, że zakłócenia dostaw węgla mogą przeszkodzić w odbudowie zapasów niezbędnych do stabilnej pracy kilku elektrowni.