Zależność pomiędzy indeksem FAO, a cenami detalicznymi żywności w Polsce jest słaba. Indeks mówi nam jak zmieniają się ceny surowców rolnych. Tymczasem na półkach w sklepie na ogół mamy żywność przetworzoną, której ceny charakteryzują się o wiele niższą zmiennością niż ceny surowców rolnych. Tym samym indeks FAO lubi „straszyć". Innymi słowy to, że rośnie on o kilkadziesiąt procent w ujęciu rocznym nie oznacza, że zaraz taki sam wzrost cen zobaczymy na sklepowych półkach. Ponadto indeks FAO nie uwzględnia kilku kategorii, które są istotne z punktu widzenia polskiego koszyka inflacyjnego i to takich kategorii, na które wpływ mają przede wszystkim czynniki lokalne. Myślę przede wszystkim o owocach i warzywach, które nie dość, że mają duży udział w koszyku żywnościowym, to charakteryzują się stosunkowo wysoką zmiennością cen i zależą przede wszystkim od lokalnych warunków pogodowych. Niemniej warto zauważyć, że część składowych indeksu FAO jest dość silnie skorelowana ze swoimi odpowiednikami w Polsce. Wysoka zależność widoczna jest szczególnie w przypadku cen zbóż oraz produktów mlecznych. Co więcej składowe te przejawiają również własności wyprzedzające względem cen w Polsce. Oznacza to, że ich zmiany prędzej czy później znajdują odzwierciedlenie w cenach na naszym rynku. Pozostałe składowe indeksu FAO są na ogół średnio lub słabo skorelowane ze swoimi odpowiednikami w Polsce, co jednak nie oznacza, że nie należy ich uważnie śledzić ponieważ ich współzmienność z cenami w Polsce zależy od natury szoku cenowego. Przykładowo rosyjskie embargo obniżyło ceny mięsa w Polsce w 2014 r., podczas gdy światowe ceny mięsa w tym samym czasie wzrosły. Z kolei wspomniane przeze mnie załamanie produkcji wieprzowiny w Chinach w 2019 r. doprowadziło do silnego wzrostu cen mięsa zarówno na świecie jak i w Polsce. Podobnie obserwowany obecnie wyraźny wzrost indeksu dla cen oleju roślinnego znajduje odzwierciedlenie we wspomnianym przez Pana Redaktora wzroście cen oleju rzepakowego w Polsce. Podsumowując, indeks FAO stanowi cenne źródło informacji na temat tego, co dzieje się na światowym rynku żywności, niemniej należy bardzo ostrożnie formułować na jego podstawie wnioski dotyczącego tego, co będzie się działo z cenami w Polsce.
Producenci żywności, tłumacząc ostatnie podwyżki jej cen wskazują nie tylko na nawozy, ale też na drożejące paliwa, koszty transportu, opakowań czy zatrudnienia. Czy to jest nieszczęśliwy zbieg okoliczności, że to wszystko zbiegło się w jednym czasie, czy też tak dzieje się zawsze, gdy żywność drożeje?
Moim zdaniem to nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Warto zwrócić uwagę, że znaczna część obserwowanego obecnie wzrostu cen na światowym rynku żywności jest efektem niesprzyjających warunków agrometeorologicznych w różnych regionach świata, istotnych z punktu widzenia światowej produkcji żywności. W tym roku mieliśmy m.in. późną i chłodną wiosnę w Europie, dotkliwą suszę w Kanadzie, niesprzyjające warunki pogodowe w Rosji, czy też anomalie pogodowe w Brazylii. Uwzględniając to, że światowy rynek żywności w przypadku wielu produktów działa jak system naczyń połączonych, wystarczy, że wystąpią anomalie wśród jednego z większych producentów by wstrząsnęło to cenami na drugim końcu świata. Jak spojrzymy na ostatnie lata to można zaobserwować, że warunki agrometeorologiczne zaczęły charakteryzować się bardzo dużą zmiennością. Jak nie susza w Nowej Zelandii, która kilka lat temu wywindowała ceny masła na świecie, to przymrozki w Brazylii, które podbijają ceny cukru. To efekt zmian klimatycznych, które w pierwszej kolejności uderzają właśnie w rolnictwo, w sposób szczególny uzależnione od warunków pogodowych. Do tego musimy dodać również szoki związane z chorobami zwierząt takie jak ASF czy ptasią grypę. Mówiąc o nieszczęśliwym zbieg okoliczności mam na myśli m.in. znaczące straty w krajowej produkcji drobiu ze względu na ptasią grypę, której szczyt zachorowań, ze względu na wyjątkowo chłodną wiosnę, utrzymywał się w tym roku o wiele dłużej niż w poprzednich latach. Można oczekiwać, że gdyby temperatury wiosną wzrosły szybciej, straty w produkcji drobiu nie byłyby tak znaczące, a ceny nie zwiększyłyby się tak silnie. Na to wszystko nałożyły się czynniki makroekonomiczne. Bariery podażowe nie ominęły przetwórstwa żywności, co widać m.in. w rosnących cenach opakowań. Do tego drożeją paliwa, gaz i energia elektryczna, co podbija koszty transportu i produkcji. Rośnie również presja płacowa. W tej sytuacji firmy produkujące żywność nie mają innego wyjścia i ratując swoją rentowość próbują przerzucać wyższe koszty produkcji na konsumentów.
Jak bardzo to co dzieje się z żywnością w Polsce dokłada się do inflacji?
Ceny żywności i napojów bezalkoholowych dołożyły 0,1 pkt proc. do zmiany inflacji pomiędzy sierpniem a wrześniem. Ceny ogółem rosną obecnie szybciej niż same ceny żywności i napojów bezalkoholowych, bo licząc rok do roku inflacja we wrześniu wyniosła 5,9 proc., a dynamika cen żywności i napojów bezalkoholowych 4,4 proc. Oczekujemy jednak, że w kolejnych miesiącach wzrost cen żywności i napojów bezalkoholowych przyspieszy i zbliży się na koniec 2021 r. do 6 proc. i staną się one jednym z głównych źródeł wzrostu inflacji.
Wiele osób mówi, że w ich odczuciu żywność drożeje mocniej, niż pokazują to wskaźniki. Z czego wynika to postrzeganie? To przejaw paniki, strachu przed drożyzną?