Wysokie opodatkowanie bogatych się nie opłaca, pokazują to przykłady innych państw

Wprowadzenie podatku liniowego sprawiłoby, że nasz kraj mógłby się szybciej rozwijać – piszą Katarzyna Czarnecka-Żochowska i Andrzej Rzońca, eksperci fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju i PricewaterhouseCoopers

Publikacja: 13.09.2008 04:29

Aleksandra Czarnecka-Żochowska

Aleksandra Czarnecka-Żochowska

Foto: Rzeczpospolita

Red

Pojęcie podatku liniowego może być rozumiane na różne sposoby. Jako pierwsi jego koncepcję przedstawili dwaj amerykańscy ekonomiści: Robert E. Hall i Alvin Rabushka, w książce „The Flat Tax”. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby ich koncepcję modyfikować bądź też wybierać z niej tylko niektóre elementy. Oczywiście bez jednolitej stawki PIT nie ma mowy o podatku liniowym. Jego ważną cechą jest również wysoka kwota wolna od podatku. Najlepiej, aby mogły z niej skorzystać wyłącznie osoby utrzymujące się z własnej pracy (tzn. aby miała formę wysokich ryczałtowych kosztów uzyskania przychodów z pracy). Do tego proponujemy zlikwidować wspólne opodatkowanie małżonków.

Tak rozumiany podatek liniowy nie usunąłby barier, które hamują wzrost naszej gospodarki. Wysokie wydatki socjalne nadal odciągałyby od pracy miliony osób zdolnych do jej wykonywania. Państwowe molochy wciąż marnotrawiłyby wysiłek ludzi i powierzone im kapitały. Monopole i korporacje zawodowe dalej przechwytywałyby pieniądze ciężko wypracowane w sektorach otwartych na konkurencję. Przedsiębiorcy, chcąc rozwijać swoje firmy, wciąż musieliby się zmagać z biurokracją. Państwo nadal chroniłoby dłużników zamiast wierzycieli, wspierając tym samym niesolidnych kontrahentów. Nasze sądy dalej działałyby opieszale, wzmacniając u ludzi pokusę niewywiązywania się z własnych zobowiązań. Drogi ciągle byłyby wąskie i dziurawe, itd. Wprowadzenie tego podatku sprawiłoby jednak, że mimo tych barier nasz kraj jeszcze przez jakiś czas mógłby szybko się rozwijać.

Po pierwsze wzrósłby odsetek dochodów oszczędzanych przez gospodarstwa domowe, a tym samym poszerzyłyby się możliwości finansowania inwestycji. W obecnym progresywnym systemie podatkowym podatnicy muszą wraz ze zwiększaniem swojego dochodu oddawać coraz większą jego część państwu. Odpowiedź na pytanie, dlaczego polityka przerzucania ciężarów podatkowych na bogatych redukuje oszczędności, jest intuicyjnie oczywista: osoby bogate wykazują wyższą skłonność do oszczędzania niż biedne. Łatwiej odłożyć pieniądze, kiedy się ma ich więcej; jeżeli ma się ich niewiele, praktycznie wszystkie wydaje się na bieżące potrzeby. Osoby o niskich dochodach nie mają żadnych oszczędności lub posiadają jedynie niewielki ich zasób na wypadek nieoczekiwanego spadku dochodów lub wzrostu wydatków, określany w ekonomii jako oszczędności buforowe. Taka prawidłowość występuje nawet w najbardziej rozwiniętych krajach na świecie. Na przykład w Stanach Zjednoczonych 40 proc. najuboższych gospodarstw domowych ma jedynie 0,2 proc. oszczędności netto ogółem (równych różnicy między posiadanymi lokatami a zaciągniętymi zobowiązaniami), mimo że udział tych osób w dochodzie do dyspozycji wynosi 15 proc. Dla porównania do 5 proc. najbogatszych gospodarstw domowych należy 72 proc. oszczędności netto, chociaż ich udział w dochodzie do dyspozycji zawiera się w przedziale 15 – 20 proc.

Po drugie mogłyby się zwiększyć nakłady pracy. Z likwidacji górnej stawki PIT skorzystaliby niemal wyłącznie ludzie utrzymujący się z pracy zawodowej. Tylko około 500 osób osiąga na tyle duże dochody z rent i emerytur oraz innych świadczeń, że wpada w najwyższy próg podatkowy.Z jednej strony podatek liniowy powinien skłonić do zwiększenia wysiłku tych, którzy przed jego wprowadzeniem uzyskiwaliby dochód bliski górnemu progowi podatkowemu. Zachęcałby również do wejścia na rynek pracy osoby, których współmałżonkowie zarabiają na tyle dużo, że mimo wspólnego rozliczania podatku wpadają w wysokie progi podatkowe (opodatkowane w 2008 r. stawkami 30 lub 40 proc., a od przyszłego roku stawką 32 proc.). W obecnych warunkach rozpoczęcie przez nie pracy zarobkowej oznacza w praktyce natychmiastowe opodatkowanie wysoką stawką, mimo że na samym początku aktywności zawodowej uzyskuje się zazwyczaj tylko niewielki dochód.

Wreszcie dzięki podniesieniu zryczałtowanych kosztów uzyskania przychodów z pracy także osobom z gospodarstw o niskich łącznych dochodach bardziej niż obecnie opłacałoby się podejmować pracę zawodową. Przy niewielkim wynagrodzeniu realną konkurencją dla utrzymywania się z pracy staje się życie z różnego rodzaju zasiłków. Zwiększenie kwoty wolnej skierowane wyłącznie do pracujących nie tylko oznaczałoby podniesienie ich dochodów do dyspozycji, ale i podbiłoby opłacalność pracy w stosunku do utrzymywania się ze świadczeń socjalnych, bo wysokość tych ostatnich pozostałaby bez zmian.

Z drugiej strony wprowadzenie podatku liniowego mogłoby zwiększyć popyt na pracę. Na skutek podniesienia przeciętnej stopy oszczędności zwiększyłby się bowiem zasób kapitału w gospodarce.

Po trzecie mogłaby się podnieść produktywność kapitału i pracy. Z jednej strony zwiększenie inwestycji przez przedsiębiorstwa – możliwe dzięki wzrostowi oszczędności – przyspieszyłoby postęp techniczny. Z drugiej strony ludzie traciliby mniej czasu i środków na nieproduktywne działania. Osłabłyby bodźce do wyszukiwania sposobów na niepłacenie podatków (lub płacenie ich nie w kraju, lecz za granicą). Mniej uciążliwe byłoby wypełnianie deklaracji podatkowych. Zmniejszyłaby się liczba spornych spraw między podatnikami a aparatem skarbowym. Rzadsze byłyby więc pochłaniające czas (i nerwy) podatników kontrole. Państwo mogłoby na nie wydawać mniej, bez ryzyka nasilenia się oszustw podatkowych.

Łatwiej odłożyć pieniądze, kiedy ma się ich więcej. Jeśli ma się ich niewiele, wszystkie wydaje się na bieżące potrzeby

Jednak główną zaletą podatku liniowego byłoby zwiększenie opłacalności podnoszenia kwalifikacji. Oznaczałby on wzrost dochodów po opodatkowaniu osób, które potrafią wnieść w rozwój firmy, dla której pracują, na tyle dużo, że przedsiębiorcom opłaca się je wysoko wynagradzać. Ten efekt ułatwiłby zatrzymanie dobrze wykształconych ludzi w Polsce. Więcej z nich mogłoby uzyskiwać wyższe dochody po opodatkowaniu u nas, niż pracując na zmywaku w Anglii czy Irlandii.

Jakie byłyby koszty wprowadzenia podatku liniowego dla budżetu państwa i samorządów? Jeżeli od przyszłego roku mają obowiązywać dwie stawki PIT: 18 i 32 procent, to koszty nie musiałyby być bardzo wysokie. Likwidacja stawki 32-procentowej kosztowałaby 2,5 – 3 mld zł. Dochody sektora finansów publicznych zostałyby dodatkowo uszczuplone o ponad 8 mld zł, gdyby podniesiono zryczałtowane koszty uzyskania przychodów z obecnych 1335 zł do 4424 zł (takie ich zwiększenie oznaczałoby faktyczne podwojenie kwoty wolnej od podatku dla osób utrzymujących się z własnej pracy; osoby, których wynagrodzenie niewiele przekracza płacę minimalną, przestałyby płacić PIT).

Ten ubytek dochodów budżetu państwa i samorządów można byłoby ograniczyć o ponad 1 mld zł, gdyby zniesiono możliwość wspólnego rozliczania podatku przez współmałżonków. Przy jednolitej stawce nie skutkuje ono obniżeniem stawki krańcowej podatku (czyli od ostatniego zarobionego złotego), bo cały dochód jest opodatkowany tą samą stawką. Wspólne rozliczanie podatku przestaje więc podnosić opłacalność dodatkowego wysiłku. Zaczyna natomiast premiować pozostawanie jednego ze współmałżonków poza rynkiem pracy. Nie ma powodu, aby koszt tego rodzaju decyzji był przerzucany na całe społeczeństwo, skoro nie odnosi ono z niej korzyści.

Na podatek liniowy zdecydowało się już 15 krajów naszego regionu. Na początku roku wprowadzono go w Albanii, Bułgarii i Czechach. Wcześniej zrobiły to: Czarnogóra, Estonia, Gruzja, Kazachstan, Litwa, Łotwa, Macedonia, Rosja, Rumunia, Serbia, Słowacja i Ukraina. Ale podatek liniowy mają nie tylko kraje naszego regionu, ale i niektóre kraje wysoko rozwinięte, w tym o tak różnych gospodarkach, jak – z jednej strony – Hongkong, a z drugiej – Islandia. Tendencja do łagodzenia progresji jest zresztą obserwowana wszędzie. Od połowy lat 80. górne stawki obniżono we wszystkich krajach OECD o wysokim dochodzie na mieszkańca. Wysokie opodatkowanie bogatych po prostu się nie opłaca.

Pojęcie podatku liniowego może być rozumiane na różne sposoby. Jako pierwsi jego koncepcję przedstawili dwaj amerykańscy ekonomiści: Robert E. Hall i Alvin Rabushka, w książce „The Flat Tax”. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby ich koncepcję modyfikować bądź też wybierać z niej tylko niektóre elementy. Oczywiście bez jednolitej stawki PIT nie ma mowy o podatku liniowym. Jego ważną cechą jest również wysoka kwota wolna od podatku. Najlepiej, aby mogły z niej skorzystać wyłącznie osoby utrzymujące się z własnej pracy (tzn. aby miała formę wysokich ryczałtowych kosztów uzyskania przychodów z pracy). Do tego proponujemy zlikwidować wspólne opodatkowanie małżonków.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Biznes
Kolejny okręt Kormoran II zwodowany
Biznes
Najwięcej firm powstaje w wielkich miastach i wokół nich
Biznes
Niemiecki gigant zwolni ponad 6000 pracowników. Potężny cios w przemysł
Biznes
Orange Polska pokazał plan na lata 2025-2028. Opłaty za pakiety w górę o 12-15 proc.
Biznes
Trump i Putin o zawieszeniu broni, deregulacja w Polsce, rekordowe dywidendy na GPW
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Biznes
Wiceprezes chińskiej BYD: Dla nas wyzwaniem jest dotarcie do konsumenta. Potem już idzie łatwo
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń