– Popyt na akcje PGE pokazuje, że przyszłoroczny debiut Tauronu może być dużym sukcesem – mówi Jan Bury, wiceminister skarbu zajmujący się spółkami energetycznymi. – To pokazuje, że trzeba przemyśleć strategię prywatyzacji pozostałych grup energetycznych. Czy oznaczałoby to sprzedaż akcji Enei za pośrednictwem warszawskiego parkietu? – Rozważamy różne scenariusze – powiedział Bury.
Wyłączność na negocjacje w sprawie nabycia 67,05 proc. akcji Enei miał do połowy października niemiecki koncern RWE. Firma zrezygnowała jednak ze złożenia oferty, gdyż uznała, że oczekiwania cenowe resortu są zbyt wysokie.
Tymczasem nie jest wcale pewne, że w ślad za dużym popytem na walory PGE w zapisach pójdzie dalsze zainteresowanie spółką, gdy trafi już na parkiet. Przede wszystkim niekoniecznie będą chętni na dokupywanie. Na 600 mln zł można szacować wartość akcji PGE, jakie TFI powinny być skłonne skupić z rynku po debiucie spółki. Mniej więcej tyle zabraknie w portfelach funduszy inwestycyjnych, jeżeli zarządzający chcieliby w nich utrzymać strukturę zbliżoną do udziałów dużych spółek w indeksach GPW (przy szacunku Analiz Online, że TFI mają ulokowane na GPW około 27 mld zł).
Wiele zależy od ceny. – Wystarczy, że na debiucie cena akcji wzrośnie do 27 zł, co jest bardzo prawdopodobne, a zarządzającym już może nie opłacać się kupować. Fakt, PGE ma wielką kapitalizację, jednak spokojnie można zastąpić tę spółkę na przykład przez CEZ. To firma z tej samej branży o znacznie atrakcyjniejszej wycenie. Podejrzewam, że wiele TFI zdecyduje się na taki ruch – komentuje Jarosław Lis, zarządzający funduszami Union Investment TFI.
Analitycy spodziewają się, że w pierwszych dniach notowań PGE będzie sporo chętnych na sprzedawanie akcji. Inwestorom indywidualnym będzie zależało na szybkim pozbyciu się walorów, by nie mnożyć kosztów lewaru.