Zanim powstanie pierwszy odwiert na skalę przemysłową, trzeba zmienić przepisy – środowiskowe, geologiczne, wodne czy związane z wywłaszczaniem nieruchomości.
– Gaz łupkowy to sprawa natury politycznej – mówi Jacek Skorupski, autor raportów środowiskowych dla dużych przedsięwzięć, m.in. komunikacyjnych. – Jeżeli potraktujemy go jak każdą inną inwestycję, zaczną się piętrzyć trudności.
Jakie? Na terenie większości rezerwatów, parków narodowych czy obszarów chronionych w Polsce obowiązuje zakaz wydobywania kopalin. Należy rozumieć, że także wtedy, gdy odwiert znajduje się poza terenem chronionym, a gaz jest pozyskiwany z chronionego obszaru, ale np. kilka kilometrów pod ziemią. Do tego dojdą kłopoty przy uzgadnianiu inwestycji choćby z chronionymi unijnymi regulacjami obszarami Natura 2000, których ostateczne granice jeszcze w naszym kraju nie zostały ustalone.
Największym problemem jest to, że decyzje ekologiczne na takie inwestycje (w myśl dzisiejszego prawa ochrony środowiska) wydają gminy – często bardzo małe, które nie dysponują fachowym personelem. Strach przed nowinkami sparaliżować może na lata proces ich uzyskiwania.
Kolejne ograniczenia wynikają z planów zagospodarowania przestrzennego. Część gmin już je ma i nie przewiduje odwiertów, nowych dróg czy wielkich zbiorników na ścieki po płukaniu złóż gazu. Procedura zmian i zatwierdzania nowych planów może trwać latami.