Emperia miała sprzedać Eurocashowi dystrybucyjną grupę Tradis za ok. 1 mld zł, jednak wczoraj postanowiła wypowiedzieć zawartą w grudniu umowę i zażądać od niedoszłego kontrahenta 200 mln zł odszkodowania. Strony przerzucają się odpowiedzialnością za fiasko porozumienia, jednak skąpią szczegółów. Zdaniem analityków sprawa najpewniej znajdzie finał w sądzie.
Emperia uzasadnia swoją decyzję tym, że nie otrzymała płatności za Tradis ani 15 lipca (data zapisana w umowie), ani w wyznaczonym dodatkowym terminie (którego nie ujawnia). Eurocash twierdzi, że do tej pory UOKiK nie wydał zgody na przejęcie Tradisu, dlatego nie mogło dojść do płatności.
– Nabyliśmy prawo do odstąpienia od umowy, z którego skutecznie skorzystaliśmy, ponieważ do określonego dnia nie wpłynęły pieniądze za udziały – mówił Artur Kawa, prezes Emperii. – Nie ma znaczenia, z jakiego powodu płatność nie nastąpiła. Data była nadrzędna wobec kwestii decyzji UOKiK. Transakcja miała dostarczyć naszym akcjonariuszom określoną wartość w określonym czasie. Nie mogliśmy przekraczać pewnego deadline'u. Nie chciał jednak powiedzieć, na ile w tej chwili wycenia Tradis.
– Działania Emperii nie mają uzasadnienia w zapisach umowy – mówi z kolei Jan Domański, rzecznik Eurocashu. – Według umowy wartość bazowa, czyli 926 mln zł, może zostać skorygowana o kwotę wyliczoną przez biegłego. Audytor nie zakończył jeszcze prac, a Emperia wezwała nas do zapłaty do 8 sierpnia kwoty bazowej powiększonej o korektę dokonaną jednostronnie. Nie mogę ujawniać jej wysokości, ale tu nie chodzi o samą kwotę, lecz o bezpodstawną zasadę jej oszacowania.
Podkreśla, że żadne terminy nie zostały wyczerpane. – Gdy UOKiK wyda pozytywną decyzję, dokonamy płatności zgodnej z ustaleniami umowy i wystąpimy do Emperii o wydanie spółek grupy Tradis. W przypadku problemów sprawę rozstrzygnie sąd – zapewnia.