Końcówka tego roku lub początek przyszłego to możliwy termin przeprowadzenia emisji akcji z prawem poboru przez producenta maszyn rolniczych. – Myślimy o kilkunastu milionach złotych. 80 proc. tej kwoty pójdzie na projekt Ursusa, a reszta na modernizację lakierni w Dobrym Mieście – ujawnia Karol Zarajczyk, wiceprezes Pol-Mot Warfama, która wkrótce zmieni nazwę na Ursus.
Walne zgromadzenie w tej sprawie zostanie zwołane na 30 maja. Rada nadzorcza już zatwierdziła projekt uchwały w sprawie zmiany nazwy. Z pewnością uzyska ona akceptację głównego akcjonariusza – holdingu Pol-Mot (ma ok. 61 proc. akcji). Wraz ze zmianą nazwy spółka ma bowiem nadzieję na skokowy wzrost udziałów w rynku, zwłaszcza w segmencie ciągników. – Marzy nam się miejsce w pierwszej czwórce po trzech latach. Natomiast po pięciu chcielibyśmy wejść do pierwszej trójki. Żeby osiągnąć ten cel, musimy sprzedawać 2-3 tys. traktorów w ciągu roku. Miejsce na podium zapewni nam przekroczenie 3 tys. sztuk – oblicza Zarajczyk.
Obecnie liderem w Polsce jest białoruski MTZ, który w ub. r. sprzedał 2,3 tys. ciągników. Za nim jest Zetor (1,8 tys.). Warfama uplasowała się zaś na 8. pozycji, sprzedając ponad 650 maszyn. – Taki obraz rynku pokazuje, że polscy rolnicy wybierają proste, ale solidne maszyny. A to dobrze rokuje dla Ursusa – podkreśla Zarajczyk. Liczy, że przychody spółki będą rosły w tempie 30 proc. rocznie przez najbliższe 5 lat i przy rentowność netto 2 – 3 proc.
A to oznacza, że przed Ursusem jeszcze długa droga. Dlatego w tym roku władze spółki zajmą się rewitalizacją marki i zwiększą liczbę produkowanych ciągników. Z linii montażowych Ursusa w lubelskim zakładzie zjechało dopiero kilkadziesiąt traktorów własnej produkcji. Na razie oferta jest uzupełniana importem, który ma stopniowo się zmniejszać.