Polskie banki w grudniu wprowadziły opłaty za przyjmowanie dużych depozytów firm.
![](http://grafik.rp.pl/grafika2/1543221,9.jpg)
Kłopotliwa składka
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że zrobiły to m.in. Pekao, mBank i ING Bank Śląski. Chodzi o depozyty większe niż 20 mln zł, od których pobierana była opłata rzędu 0,15–0,30 pkt proc., co skutkowało zmniejszeniem w takim stopniu realnego oprocentowania lokaty. To sporo, bo w grudniu średnie oprocentowanie lokat firm spadło od listopada aż o 0,17 pkt proc., do 0,88 proc.
Zapytane przez nas banki przyznają, że w grudniu zaoferowały niższą stawkę lub wprowadziły opłatę. Pekao informuje, że ma taryfę prowizji i opłat, zgodnie z którą jest uprawniony do pobrania opłat od depozytów gromadzonych przez klientów korporacyjnych, jeśli ich wartość jest wyższa niż 20 mln zł. „Dotychczas jednak bank nie skorzystał z przysługującego mu uprawnienia" – deklaruje Pekao, informując, że opłata jest pobierana w cyklu rocznym. Oznacza to, że na razie banki pobierają je tyko w grudniu. Dlaczego akurat wtedy?
To głównie skutek sposobu liczenia składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny: mówiąc w uproszczeniu – zależą one od udziału danego banku w rynku depozytów niegwarantowanych, czyli głównie pieniędzy firm. Duży napływ depozytów korporacyjnych na koniec roku, bo na danych bilansowych za ten okres bazuje BFG, oznacza więc wzrost podstawy naliczania składek. Dlatego banki starają się „wypychać" duże depozyty firm, zdecydowanie wykraczające poza limit środków gwarantowanych. Mogą to robić bez obaw, bo mają dużą płynność, która w dodatku jeszcze się poprawia. Wypychają depozyty firm także z powodu – choć ten czynnik ma mniejsze znaczenie – ich mniejszej wagi przy uwzględnianiu środków branych pod uwagę do obliczenia wskaźnika płynności LCR.