Maklerzy długo czekali na swoje pięć minut. Przez ostatnie lata branża tkwiła bowiem w kryzysie, a stwierdzenia, że gorzej być nie może, które pojawiały się tradycyjnie pod koniec kolejnych lat, okazywały się tylko pobożnymi życzeniami. Ten rok wywrócił wszystko do góry nogami. Brokerzy nie tylko złapali oddech. Branża przeżywa jeden z najlepszych okresów w historii. W normalnych warunkach oznaczałoby to dodatkowe profity dla pracowników biur maklerskich. Problem jednak w tym, że czasy nie są normalne, a brokerzy nie są zależni tylko od siebie.
Wynagrodzenie maklerów zazwyczaj składa się z dwóch części: podstawowej oraz premii. Te drugie przeważnie są rozliczane kwartalnie bądź rocznie i uzależnione od wykonanych planów. W czasach kryzysu maklerskiego wypełnienie planów było często sporym wyzwaniem, więc i sowite premie były raczej wyjątkiem, a nie standardem. Ten rok jednak przyniósł odrodzenie biznesu maklerskiego. Znaczący wzrost obrotów na warszawskiej giełdzie, a także dopływ nowych inwestorów na rynek sprawiły, że maklerzy od kilku miesięcy mają pełne ręce roboty. Sprzedażowe plany kwartalne realizowane są bez większych problemów, a te roczne już wcześniej zostały wypełnione.
Poprawę tę teoretycznie powinni odczuć też maklerzy w swoich kieszeniach poprzez większe premie. Można jednak powiedzieć, że brokerzy mają pecha i w praktyce nie odczują aż tak poprawy sytuacji rynkowej.
Wszystkiemu winne są banki. Coraz więcej pośredników działa bowiem w strukturach bankowych, a to przekłada się także na postrzeganie biznesu maklerskiego, również jeśli chodzi o wynagradzanie pracowników. Sektor bankowy, w przeciwieństwie do maklerskiego, przeżywa trudniejsze chwile. Wyniki finansowe banków wyraźnie się obniżyły, a w branży powszechnie mówi się o szukaniu oszczędności. Cięcia dotyczą m.in. kosztów osobowych. O zwolnieniach grupowych w ostatnim czasie informowały m.in. Santander Bank Polska i BNP Paribas Bank Polska. Inne instytucje podkreślają z kolei, że na bieżąco starają się dostosowywać poziom zatrudnienia do sytuacji rynkowej. Maklerzy patrzą na to wszystko z niepokojem.
– W sytuacji, w której banki tną zatrudnienie i szukają oszczędności, ciężko będzie uzasadnić wysokie premie dla maklerów, szczególnie podmiotów działających w strukturach bankowych. Co z tego, że biura mają jeden z najlepszych okresów w historii. Solidarnie muszą się dostosować do sytuacji w grupie kapitałowej – mówi jeden z maklerów z grupy bankowej.