Czwartkowa sesja przyniosła tylko nieznaczne odbicie indeksu WIG-banki (pod koniec sesji zyskiwał 0,2 proc.), po tym jak we wtorek i środę spadł odpowiednio o 2,3 proc. i 5,4 proc. (środowa sesja była najsłabszą od października 2020 r.).
![](http://grafik.rp.pl/grafika2/1568283,9.jpg)
Splot zdarzeń
– Nie ma jednego jasnego powodu, dla którego miałaby nastąpić aż tak gwałtowna przecena banków jak w ostatnich dniach – mówi Michał Sobolewski, analityk DM BOŚ. – Szukając jednak wyjaśnienia, wskazałbym, że zbiegło się to z końcem półrocza, co w przypadku niektórych funduszy może skłaniać do zastanowienia się nad pozycją inwestycyjną i podjęcia decyzji o realizacji zysków. Warto pamiętać, że w tym roku banki bardzo mocno zyskały – dodaje.
Od początku roku do dnia sprzed omawianej przeceny indeks WIG-banki zyskał blisko 50 proc. i był jednym z najmocniejszych branżowych wskaźników na GPW. To w dużej mierze odreagowanie po fatalnym 2020 r., gdy banki były najsłabszym sektorem na giełdzie. Niektórzy kredytodawcy od początku stycznia zyskali aż 100 proc. jak Alior, czy 85 proc. jak mBank. O 55 proc. wzrosły notowania Pekao i 40 proc. Santandera.
– Inny możliwy powód przeceny z ostatnich dni to mniejszy odczyt inflacji. Jeśli któryś z inwestorów zakładał, że inflacja będzie rosła szybciej, niż przewidywał to rynek i liczył na szybsze podwyżki stóp procentowych, które pomogłyby bankom, mógł się rozczarować. Trzeci, najbardziej ogólny powód, to nowy wariant wirusa mogący spowolnić odbicie gospodarcze. Jednak żaden z tych czynników nie stanowi moim zdaniem podstawy do aż tak dużej przeceny. To pewnie splot kilku mniej istotnych czynników – dodaje Sobolewski. W ostatnich dniach straciły głównie te banki, które dużo zyskały w ostatnich miesiącach i te nieposiadające dużego portfela frankowego.