Przecena na giełdach została sprowokowana przez skok kosztów CDS dla Deutsche Banku, czyli papierów ubezpieczających jego dług. Sięgał on w piątek 192 pkt. Był większy niż w zeszłorocznym, październikowym szczycie. W czwartek wynosił on 173 pb, a w środę 142 pb. W dołku z 6 marca był natomiast na poziomie bliskim 85 pb. Zwykle im koszt tego ubezpieczenia jest wyższy, tym inwestorzy postrzegają dany bank lub spółkę jako bardziej obarczoną ryzykiem niewypłacalności.
Wzrost kosztów CDS był obserwowany również w czasie kryzysu, który dotknął Credit Suisse, ale zaczął się on z dużo wyższego poziomu niż w przypadku Deutsche Banku. Na koniec lutego wynosił on dla pięcioletnich obligacji Credit Suisse 345 pb. 16 marca sięgnął aż 1082 pb., a od tego momentu spadł. W piątek wynosił 219 pb.
Czytaj więcej
Akcje Credit Suisse spadły w ciągu jednej sesji prawie o 25 proc. Część inwestorów traktuje już ten bank jako poważne zagrożenie dla globalnego systemu finansowego. Traci też polska giełda.
- Wartości CDS-ów dla Deutsche Banku były już kilkukrotnie notowane na podobnym lub nawet wyższym poziomie, ponieważ bank ten boryka się z powracającymi od dłuższego czasu problemami. Mimo to Europejski Bank Centralny i rząd niemiecki praktycznie za każdym razem wychodzili z pomocną dłonią. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku problemów szwajcarskiego Credit Suisse, który najprawdopodobniej zostanie przejęty przez swojego największego krajowego konkurenta UBS. Czy Deutsche Bank znowu zostanie uratowany? Dziś trudno to jednoznacznie określić. Należy również pamiętać, że notowania CDS-ów są notowane na mało płynnym rynku międzybankowym. Oznacza to, że dostęp do tego typu instrumentów ubezpieczeniowych mają tylko instytucje finansowe, co może wpływać na ewentualne manipulacje ich ceną, bądź niekoniecznie odzwierciedlać realną sytuację przedsiębiorstwa - wskazuje Grzegorz Dróżdż, analityk Conotoxia Ltd.
Akcje Deutsche Banku straciły przez ostatni miesiąc o 28 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy zniżkowały one o prawie 30 proc.