Pomimo panicznej reakcji rynków finansowych i wyprzedaży akcji polskich banków w pierwszych dwóch sesjach po ogłoszeniu wyników brytyjskiego referendum analitycy uspokajają, że kondycja polskich kredytodawców znacząco nie ucierpi.
– Notowania polskich banków były pod presją negatywnego postrzegania całego sektora w Europie, nie ma szczególnej słabości polskich banków. W momencie gdy wszyscy chcieli uciekać od ryzykownych aktywów, połączenie słów „bank" i „rynek wschodzący" stało się sygnałem sprzedaży bez względu na sytuację fundamentalną – tłumaczy Piotr Miliński, analityk NWAI DM.
Również zdaniem Michała Konarskiego, analityka DM mBanku, kilku- i kilkunastoprocentowe spadki notowań polskich banków były nieuzasadnione. Zwraca uwagę, że po ostatnim kryzysie finansowym banki w naszym kraju mocno uniezależniły się od spółek matek w Europie Zachodniej, które są w gorszej sytuacji niż banki w Polsce.
– Wzrost gospodarczy i wolumenów kredytów w Polsce wydają się niezagrożone, ale ryzykiem dla polskich banków jest ich wrażliwość na kursy walutowe. Głównie chodzi o umocnienie franka szwajcarskiego, co rodzi efekt kuli śnieżnej: bankom rosną aktywa, które trzeba uzupełnić pasywami, zwiększają się aktywa ważone ryzykiem i spadają współczynniki wypłacalności. Pogarsza się też jakość kredytów – mówi Konarski. Sytuacja nie jest jednak zła, bo za franka płaci się teraz 4,06 zł, a zdaniem banków problemy ze spłatą kredytów zaczynają się przy kursie w okolicach 5 zł.
– Umocnienie franka będzie miało na razie przełożenie nie tyle na zachowanie portfela hipotek frankowych, ile na dyskusje o ustawowym przewalutowaniu tego typu kredytów. Im słabszy będzie złoty wobec franka, tym większe będą naciski na przewalutowanie i tym większy będzie koszt tej operacji – wskazuje Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego. Jest też inny skutek ewentualnego umocnienia franka – wzrost aktywów banków, które trzeba muszą zrównoważyć wzrostem pasywów, czyli urośnie ich zapotrzebowanie na depozyty, co może negatywnie wpłynąć na marże odsetkowe.