Wstępne dane GUS za styczeń pokazują wysoką inflację, 2,7 proc. rok do roku. Mamy już powód do niepokoju?
Jeden z członków zarządu NBP stwierdził wręcz, że „inflacja komfortowo umieściła się w przedziale inflacyjnym". Wielu ekonomistów mówiło, że w styczniu będzie szczyt inflacji, bo mamy nowe podatki sektorowe i lokalne opłaty. 2,7 proc. to poziom w celu inflacyjnym, ale trzeba pamiętać, że mamy bardzo wysokie oszczędności, które skumulowały się w gospodarce wielu krajów. Jeżeli na wiosnę rozmrozimy gospodarkę i odroczony popyt wejdzie na rynek, to będzie bardzo silna presja na inflację, która może wyskoczyć jeszcze wyżej. Na razie nikt tego nie uwzględnia w prognozach. W lutym i marcu będzie jeszcze efekt bazy, ale później inflacja wróci do poziomów ok. 3 proc. Gdy wejdzie popyt odroczony, może zbliżyć się do 4 proc. Cały rok skończy się pewnie na co najmniej 3 proc., gdy nie będzie dużego efektu odroczonego popytu. To i tak dużo więcej, niż zakładają rząd i NBP.