„Rzeczpospolita”: ONZ uważa, że ta pandemia jest największym wyzwaniem dla ludzkości od drugiej wojny światowej. To też test dla Unii Europejskiej. Stanęła na wysokości zadania?
Jacek Czaputowicz: Raczej tak. Unia funkcjonuje, europejskie regulacje obowiązują, są organizowane wideokonferencje, poluzowano rygory budżetowe, by ułatwić przezwyciężenie kryzysu. Nikt też nie oczekiwał ze strony Brukseli jakichś szczególnych działań. Zapewnienie bezpieczeństwa to zadanie dla państw członkowskich, to one przejęły inicjatywę. W sytuacjach zagrożenia widać więc z całą wyrazistością, kto jest suwerenem. To władze narodowe podejmują kluczowe decyzje: kogo wpuścić na swoje terytorium, jakie ograniczenia wprowadzić dla obywateli, kiedy wygasić gospodarkę. W tych nadzwyczajnych okolicznościach ujawniły się rzeczywiste relacje między Unią i jej krajami członkowskimi.
Premier Włoch Giuseppe Conte uważa jednak, że Unia robi grubo za mało. Twierdzi, że jeśli nadal będzie bezczynna, to na zawsze straci zaufanie obywateli. Wraz z Francją i Hiszpanią chce przeforsować nowy Plan Marshalla, emisję euroobligacji. Polska popiera te postulaty?
Sytuacja Włoch jest bardzo trudna, oczekiwania premiera Conte wobec Unii są zrozumiałe. Zobaczymy, w jakim kierunku rozwinie się ta epidemia, czy w takim samym stopniu dotknie inne kraje członkowskie. Polska jest zwolennikiem większego zaangażowania finansowego Brukseli, ale trzeba też pamiętać, że Unia nie ma własnych środków, tylko bazuje na tym, co przekażą jej poszczególne państwa. Opowiadaliśmy się za ambitnym budżetem UE, ale jak dotychczas nie zostało to przyjęte. Unia Europejska może więc oddziaływać poprzez stosowanie mechanizmów regulacyjnych np. odnośnie do limitów deficytu budżetowego.